Znaczenie ma dobór psa, w tym procesie dużą rolęodgrywają trener i psycholog. Samo szkolenie powinno trwać około 2 lata, a jego koszt może wynieść 40-50 tys. zł. Mówi o tym Krzysztof Boroński, zoopsycholog, behawiorysta, dogoterapeuta, założyciel firmy Psiaki i Dzieciaki, a także właściciel psa asystującego o imieniu Ursus. 

Fundacja Nie Widząc Przeszkód: Osoba niewidoma porusza się z białą laską, później zaczyna chodzić z psem przewodnikiem. Jakie różnice odczuje po takiej zmianie?

Krzysztof Boroński, zoopsycholog, behawiorysta i dogoterapeuta: To jak przesiadka z malucha do ferrari. Jest kilka technik korzystania z białej laski. Można nią stukać lub posuwać po podłożu, jeżeli na końcu znajduje się kulka. Wszystko zależy od tempa chodzenia. Ja generalnie przemieszczałem się dość dynamicznie. To sprawiało, że niejednokrotnie zdarzyło mi się złamać białą laskę. Stąd też padły sugestie, że może jednak pies. On jest takim asystentem, pomocnikiem, który ułatwia chodzenie i bardzo fajnie dopasowuje się do człowieka. Ale trzeba się do tego przekonać. Jeżeli podczas pierwszego spotkania nie będzie efektu „wow”, to dana osoba może się zniechęcić. 

FNWP: Kto zachęcił Pana do zmiany? I jak do niej ostatecznie doszło? 

KB: Sugestie pojawiały się z wielu stron, m.in. od instruktora orientacji przestrzennej czy od znajomych ze studiów. 6 lat temu stwierdziłem, że warto poznać ten temat, chodziłem już długo z białą laską. Złożyłem wniosek do jednej z fundacji w Poznaniu i stamtąd dostałem labradora o imieniu Ursus, który jest ze mną do tej pory. Obecnie ma 8 lat. To dość duży pies, swoim wyglądem budzi szacunek, waży około 40 kg.

FNWP: Wspomniał Pan o wniosku. Co jeszcze trzeba zrobić, żeby uzyskać psa przewodnika? 

 KB:Na pewno należy wyrazić chęć posiadania takiego zwierzaka. W Polsce mamy coraz więcej fundacji, które szkolą psy dla niewidomych. Warto skontaktować się z taką organizacją, dopytać o szczegóły. Tam zainteresowana osoba uzyska przydatne informacje, m.in. dotyczące kryteriów czy wniosków.

FNWP: Komu zatem poleciłby Pan chodzenie z psem przewodnikiem? 

KB: Osobom aktywnym, które lubią podróżować czy wędrować. Takim, które nie siedzą w domu, są aktywne zawodowo. Tryb naszego życia jest niezwykle ważny. Jeżeli ktoś głównie przebywa w domu, np. ma pracę zdalną, to psiak będzie mało przydatny. Byłby on większym wsparciem dla kogoś innego. Nie warto marnować talentu i umiejętności psa, żeby siedział na kanapie.

FNWP: Jakie znaczenie ma dobór psa?  

KB: Przy nieodpowiednim wyborze będziemy się nawzajem męczyć. Jeśli psiak chodzi szybko, a dana osoba powoli, to ona poczuje się niepewnie i będzie go spowalniać. Ale może też być odwrotnie. Ktoś przemieszcza się dynamicznie, a pies z natury nie spieszy się, rozgląda się na wszystkie strony, jest ostrożny. Każdy psiak jest inny, ma swój charakter i temperament, więc przy doborze psa bardzo dużą rolę odgrywają trener i psycholog, którzy zwracają uwagę na to, jak dana osoba się porusza. 

FNWP: Jak wyglądał wybór psa dla Pana?

KB: Kiedy przyjechałem na spotkanie, były 3 psy: Ursus i dwie jego siostry: Uma i Umba. I okazało się, że Ursus jest dla mnie najlepszy, bo jest największy. Byłem w stanie go utrzymać, a on nabrał do mnie zaufania. Nie byłem dla niego obojętny, nie byłem też za miękki, ani za twardy. Dobraliśmy się w sam raz pod względem charakteru. Ursus jest trochę taki jak ja, dumny i niepokorny. 

FNWP: Jak wspomina Pan pierwsze dni z nim? 

KB:Fundacja zrobiła tzw. przekazanie. Pojechałem do Poznania, tam był tydzień z trenerem, który szkolił Ursusa. Opowiedział o jego zwyczajach, przedstawił historię. Ponadto pokazał, co pies już potrafi i jak z nim postępować. Dowiedziałem się m.in. o wydawaniu komend, pielęgnacji, myciu czy czesaniu psiaka. Natomiast drugi tydzień polegał na pokazywaniu psu po jakim mieście zacznie się poruszać. Może się zdarzyć, że tam jest coś, czego psiak wcześniej nie znał, np. tramwaje. W takiej sytuacji trzeba go nauczyć wsiadania i wysiadania, należy go oswoić z dźwiękiem itd.  Szkoleniem zajmuje się trener, ewentualnie pokazuje, jak radzić sobie w danych sytuacjach. 

FNWP: Jak to wpłynęło na dalsze Pana życie? 

KB: Otrzymując psiaka, dużo się o nim dowiedziałem od trenera, który go szkolił. Ta osoba nie tylko przekazała dużo cennych informacji, ale też rozbudziła moją pasję do zwierzaków. To stało się dla mnie inspiracją, żeby samemu też zacząć pracować z psami. Jestem zoopsychologiem, behawiorystą i dogoterapeutą. W ubiegłym roku otworzyłem firmę Psiaki i Dzieciaki. Zawodowo szkolę psy, pomagam przy problemach behawioralnych z nimi, prowadzimy też zajęcia z dogoterapii w przedszkolach i szkołach. Rok temu w październiku adoptowaliśmy ze schroniska pieska, który ma na imię Urwis. W lipcu tego roku został certyfikowany na psa terapeutę.

FNWP: Do osoby niewidomej trafia wyszkolony pies. Jak długo trwa jego szkolenie?

KB: 2 lata to jest dobry czas, żeby oddać psa, który jest dobrze wyszkolony. Natomiast warto pamiętać, że każdy pies jest inny. Jeżeli psiak ma dobrze służyć osobie niewidomej, to jego przeszkolenie zajmie około 2 lata. Pies osiąga dojrzałość fizyczną po sześciu miesiącach, a psychiczną – po osiemnastu miesiącach. Po mniej więcej dwóch latach jest gotowy do pracy, wtedy ma już taką dojrzałość psychofizyczną-emocjonalną. To jednak jest ruchome, bo czasem wystarczą 22 miesiące, a niekiedy zajmuje to 26 miesięcy.

FNWP: A koszt takiego szkolenia? 

KB: To zależy, skąd ten pies jest, bo to nie może być pierwszy lepszy pies wzięty z ulicy, tylko musi spełniać określone kryteria. Nie każda hodowla w Polsce się do tego nadaje. Są więc psy z naszego kraju, ale też z zagranicy. Sam szczeniak kosztuje ok. 5 tys. zł, bo tego dochodzą wydatki związane ze szczepieniami, wizytami u weterynarza czy zakupem karmy. Trzeba też opłacić trenera. Przez 2 lata psiak musi być u kogoś na utrzymaniu, więc koszty rosną. Sama uprząż to jest wydatek ok. 300 zł. Całość może przekroczyć 30 tys. zł, niekiedy nawet 40-50 tys. zł.  

FNWP: Jak społeczeństwo reaguje na takie psy? 

KB: Dawniej był problem z tym, żeby wejść do sklepu z takim psiakiem, a teraz już się to nie zdarza. Ludzie wiedzą, że nie należy zaczepiać, głaskać, cmokać, gwizdać itd. Coraz więcej ludzi wie, że pies asystujący nie musi mieć kagańca. Świadomość społeczeństwa zwiększa się, głównie dzięki mediom i kampaniom reklamowym. Nie jest jeszcze super, ale sytuacja jest lepsza niż kiedyś.   

FNWP: Co wymaga jeszcze poprawy?

KB: Psy asystujące są nie tylko dla niewidomych. Mamy takie dla ludzi poruszających się na wózkach. I tu już jest znacznie gorzej ze świadomością. Przykładowo, taka osoba znajduje się przed urzędem, do którego prowadzą schody. Pies nie musi mieć smyczy, ani kagańca. On wbiega do budynku, żeby przywołać kogoś do pomocy. Takie psiaki są szkolone, żeby wziąć kogoś za rękę lub szczekać i biegać między wózkiem a ochroniarzem czy też portierem. Tylko że w Polsce ludzie nie są na to przygotowani. Niekiedy kończy się to dzwonieniem po straż miejską, żeby uspokoiła czworonoga. Ludzie nie czytają, że to pies asystent, a jego właściciel potrzebuje wsparcia. Naprawdę niewiele trzeba, żeby komuś pomóc. Wystarczy więcej kampanii społecznych podnoszących świadomość ludzi, że pies może asystować nie tylko osobie niewidomej.

___

Projekt realizowany przy wsparciu finansowym środków PFRON będących w dyspozycji Województwa Małopolskiego.