Marcin Ryszka: Dzień dobry dzień dobry, wita ekipa podcastu Nie Widząc Przeszkód, a z nami dzisiaj Pani Lucyna Zalewska tyflopedagog z Ośrodka dla osób niewidomych przy Tynieckiej 6 w Krakowie. Dzień Dobry Pani Lucynko.

Lucyna Zaleska: Dzień Dobry, ja od razu poprawiam od 2 lat mamy nową nazwę Centrum dla niewidomych i słabowidzących przy Tynieckiej 6.

Mateusz Krzyszkowski: To my jesteśmy jeszcze absolwentami SOSW.

Marcin Ryszka: A właśnie… my już te dinozaury. Teraz możemy się zastanawiać, kto to jest tyflopedagog? Będziemy sobie tutaj mówić, że Pani Lucyna pracuje, jako nauczyciel orientacji przestrzennej. Pierwsze pytanie na rozgrzewkę: Czy nauczyciela orientacji przestrzennej dla osób niewidomych i słabowidzących można trochę porównać do instruktora nauki jazdy? Tak sobie myślę, że Pani to tak trochę rozdaje prawo jazdy na białą laskę, żeby się móc poruszać po Krakowie.

Lucyna Zaleska: Oczywiście… Ja tak zawsze mówię, że to, co my robimy chodząc z uczniami, potem mając egzamin na wyjściówki tzw., czy na wyjazdy do domu, mówiąc tak oficjalnie, czyli znam Kraków - czyli wyjściówki po mieście, znam dworce - to są te wyjazdy do domu, więc zdając ten egzamin to czujemy się tak jak na lekcjach nauki jazdy w samochodach, potem zdobywamy ten egzamin i możemy sami ruszyć w świat. I to ruszenie jest no wiecie, jakie… na początku to tak samo jak z młodymi kierowcami, stres, jadę wszyscy trąbią, za wolno, za szybko. No to tak samo jest jak pierwszy raz ktoś wychodzi i ten wielki stres przejścia tego, tej pierwszej mojej trasy, a potem… jest, daję radę. No co prawda ta pierwsza trasa gdzieś odbija się bardzo mocno w powiekach psychice i nie raz jest tak, że jadąc pięć przystanków od Tynieckiej, Konopnickiej nie trafiam na dworzec tylko na przystanek Biprostal, bo właśnie się pomyliłem i źle pojechałem, czyli witamy na prawo jeździe jeszcze raz.

Marcin Ryszka: No tak, tak to wygląda, a pani ma już pewnie z tym doświadczenie, kiedy ktoś pani pyta, ale czym się pani tak, na co dzień zajmuje, jeżeli chodzi o tę orientację przestrzenną i co wtedy pani odpowiada, bo domyślam się, że już jest taka pewnie gotowa regułka w głowie.

Lucyna Zaleska: Mówię, że bardzo często porównuję się do takiego, który siedzi obok delikwenta, który właśnie kieruje nowym samochodem nieswoim samochodem, a ja jestem instruktorem, instruktor-nauczyciel, nauczyciele orientacji przestrzennej to funkcjonuje w placówkach, szkołach, prawda…, bo jesteśmy nauczycielami jestem pedagogiem specjalnym z wykształcenia, natomiast instruktor - ta forma funkcjonuje we wszystkich projektach fundacyjnych w Polskim Związku Niewidomych naukę orientacji prowadzi instruktor orientacji przestrzennej. Natomiast w szkołach jest nauczyciel. My pedagodzy kończąc studia podyplomowe np. tak jak ja kończyłam właśnie orientację przestrzenną mamy wykształcenie pedagoga specjalnego, jestem pedagogiem od orientacji przestrzennej, są osoby, które zajmują się rehabilitacją wzroku, rehabilitacją ruchową, czy logopeda, ale to wszystko musi być właśnie z tyflo- i wszyscy jesteśmy nauczycielami.

Marcin Ryszka: Tak, tyflo-, czyli to oznacza, że to dedykowane jest dla osób z problemem narządu wzroku.

Lucyna Zaleska: Oczywiście, tak.

Marcin Ryszka: Kiedy tak naprawdę zaczęły się studia w Polsce, jeśli chodzi o tę dziedzinę, że ktoś mógł zostać nauczycielem orientacji przestrzennej? Zastanawiam się jak wcześniej osoby niewidome sobie radziły, teraz wiemy, że działa ten magiczny telefon do pani Lucyny. „Jestem osobą niewidomą, przeprowadziłem się gdzieś, chciałbym poznać swoją okolicę.” Wtedy pani Lucynka przyjeżdża i pomaga, ale jak wcześniej sobie osoby niewidome mogły radzić.

Lucyna Zaleska: Ja powiem, że to też jest dla mnie wielka tajemnica, natomiast studia takie, podyplomowe, które są z orientacji przestrzennej to jest 1978 lub 79 rok w Warszawie profesor Suterko prowadził je, na tych studiach byli nawet nasi nauczyciele, którzy pracują w Centrum dla niewidomych i słabowidzących, kilka osób z całej polskiej je ukończyło, po czym studia weszły w kanon studiów dziennych, pięcioletnich, jako jeden z przedmiotów właśnie była orientacja przestrzenna i w sumie do tej pory na Akademii Pedagogiki Specjalnej to funkcjonuje, natomiast studia podyplomowe można było robić, ja myślę, że też pewno gdzieś w tamtym okresie. Takie miejsce, do którego ja moim sercem zdążam, to właśnie z Akademia Pedagogiki Specjalnej i tam właśnie u pani profesor Kwapisz kończyłam te studia. 

Marcin Ryszka: A pani wiedziała od początku, że to jest coś, co chce pani robić?

Lucyna Zaleska:  Nie, nie, ależ oczywiście, że nie, ja miałam być wychowawcą w internacie.

Marcin Ryszka: Ja te czasy jeszcze pamiętam.

Lucyna Zaleska: Ja też pamiętam te czasy, tą taką niesamowitą wolność, że można było w wiele miejsc pójść, zwiedzać. Internet daje niesamowite bogactwo pracy dla wychowawcy, koło nas są Skałki Twardowskiego, a ja pamiętam, że tam przez wiele lat chodziliśmy na przykład lektury czytać, braliśmy koce, picie do butelek plastikowych z naszej stołówki i tam szliśmy czytać lektury, na łonie przyrody, przy skałkach. Pamiętam Bogusię, którą osy pogryzły i mój stres czy Bogusia przeżyje, czy wszystko będzie w porządku. Czy pokąszona przez te osy…

Marcin Ryszka: Żyje, ma się dobrze. 

Lucyna Zaleska: Tak, z dwójką dzieci, serdecznie pozdrawiamy.

Marcin Ryszka: Życzymy trzeciego.

Lucyna Zaleska: Oczywiście. Chodziłam z młodzieżą, miałam taki cykl - zwiedzamy wszystkie kopce w Krakowie. No my jesteśmy tak fantastycznym miejscu, że do każdego miejsca w Krakowie z ulicy Tynieckiej fantastycznie się dojeżdża lub dochodzi. Dla mnie bycie wychowawcą, taką mamą, takim opiekunem, takim kimś serdecznym to było spełnienie wszystkich marzeń. I właśnie to jest rok 1996 i pan dyrektor Kozłowski i pan Mieczysław Kozłowski ówczesny nasz dyrektor wysłał mnie do Warszawy na studia podyplomowe tyflopedagogiki, natomiast był dopisek z orientacją przestrzenną i ja pojechałam na te studia, na zasadzie no trzeba je ukończyć trzeba, bo trzeba, ale absolutnie nie widziałam się w pracy sam na sam z jednym wychowankiem. Myślę sobie Boże jedyny…, do kogo ja będę przemawiać, kogo ja będę prowadzić. Tak było spokojnie po studiach, skończyłam, natomiast pracę dopiero zaczęłam w 2000 roku, jako utworzono gimnazja, utworzono gimnazja i wtedy potrzeba było kadry do naszego Krakowskiego gimnazjum no i zaproponowano mi pracę nauczyciela orientacji, ja pamiętam, że byłam wtedy nad morzem jak dostałam telefon i myślę sobie, co ja będę robić, jak ja sobie dam radę. Tak zaczęła się moja nowa droga, kariera zawodowa, natomiast powiem tak, daje tą niesamowitą satysfakcję. To jest zupełnie inaczej jak nauczyciel taki tablicowy, bo nauczyciel na lekcji powie dzieciom, nauczy, że 2+ 2 to jest 4 i dzieci wiedzą już na następnej lekcji, że 2+ 2 to jest 4. Natomiast ja, na ten mój sukces muszę czekać latami. To nie jest tak, że raz sobie przejdę jakąś trasę i ktoś już ją umie i na pewno sobie na niej poradzi, nie, nieraz trzeba 30 razy pójść na dworzec, żeby się nauczyć tej trasy i to nie jest tak, a to szybciej zrób, A to… nie, nie, nie, nie, tutaj cierpliwość, tutaj wyrozumiałość. Powtarzanie, może tego samego, ale w jakiś inny sposób, daje to, że ten człowiek się nauczy tej trasy, a ma ją znać tak, że jak się zgubi lub będzie sam to sobie poradzi.

Marcin Ryszka: Zwłaszcza, że niestety, ale dzisiejsze miasta bardzo dynamicznie się zmieniają, trzeba czasami po prostu wielokrotnie powtarzać i później uczyć się od nowa, nauczysz się jednej trasy, a później nagle jakieś wykopy i trzeba sobie radzić, ale tak się zdobywa doświadczenie. Jeszcze chciałem zapytać zanim przejdziemy do jakby bardziej zaawansowanych kwestii, jak wygląda nauka dziecka od samego początku, może nie dziecka, ale ogólnie osoby niewidomej, jeżeli chodzi o samą orientację, bo to nie jest też tak, że od razu laska do ręki i idziemy na miasto.

Lucyna Zaleska: Mamy swój program nauczania orientacji przestrzennej, który funkcjonuje u nas w szkole. Powiem tak, mniej się wypowiadam o maluchach, dlatego, że tą działką zajmuje się pani Dorotka z panią Alą Brojewską i mają te zajęcia z mniejszymi dziećmi, ale na pewno z maluchami ćwiczy się: schemat własnego ciała, ćwiczy się kierunki, skręty, w prawo, w lewo poznaje się dłońmi. Jeżeli mamy dziecko niewidomy poznajemy przez dotyk wszystko to, co nas otacza. To jest parapet, to jest okno, to są drzwi, to jest… 

Marcin Ryszka: Mogą słuchać nas rodzice, którzy na przykład dopiero teraz spotykają się z tym, że ich dziecko ma problemy ze wzrokiem, bo takie sytuacje się zdarzają bardzo często i sami jesteśmy w stanie podać wiele takich przykładów, zaczynamy od orientacji a tak naprawdę to wszystko wpływa na całe dorosłe życie tego człowieka.

Lucyna Zaleska: Ależ oczywiście, uczymy poprzez zabawę takich pojęć, my wiemy, że mamy tego uczyć, ale to w domu się robi z automatu np. stań obok drzwi przejdź między ławkami, chodź między stolikiem, a krzesełkiem, połóż coś na półce, pod półką, obok stołu, żeby idąc potem ulicą jak ja powiem: Słuchaj, zza rogu może ci wyjechać rowerzysta żeby człowiek wiedział, co to znaczy zza rogu. Bo my rozumiemy to słowo „zza rogu” natomiast żeby było to takie zobrazowanie, że zza rogu wyjedzie rowerzysta i ja się nie zastanawiam, co to znaczy „zza rogu” tylko pilnuje się, żeby ten rowerzysta we mnie nie wjechał.

Marcin Ryszka: No tak, bo to są abstrakcyjne pojęcia dla kogoś, kto nigdy nie widział.

Lucyna Zaleska: Oczywiście, oczywiście, czy idziemy równolegle do czegoś. Bardzo często mówimy, że idziemy ulicą Tyniecką i mam taką sytuację, że wychodzi mi uczeń na ulicę, pytam się:, Dlaczego wchodzisz z chodnika na ulicę? No, bo pani powiedziała, że idziemy ulicą Tyniecką. No popatrzcie, musiałam się złapać na tym, że idziemy chodnikiem przy ulicy Tynieckiej, idziemy równolegle do ulicy. A przechodzimy przez ulicę prostopadle, więc te pojęcia znowu równoległe ułożenie, prostopadłe ułożenie. To tak z automatu mówiąc, bawiąc się z dziećmi przy stolikach u nas w ośrodku jesteśmy w stanie tego nauczyć. Tutaj wejść w grę klocki, guziki, najprostsze rzeczy tych pomocy do nauki naprawdę mamy ogromną ilość. Od takich eko, drewnianych, specjalnie robionych na zamówienie. Każde dziecko odnajdzie się gdzieś w tym zasobie gier i zabaw. I przy okazji nauczy się poprzez zabawę pewnych sformułowań.

Marcin Ryszka: A czy pani jest w stanie zauważyć różnicę pomiędzy osobą, która traci wzrok, ale rodzice decydują się na to, że ono zostaje w domu, jest nauczanie indywidualne i mimo tego, że rodzice chcą dla tego dziecka jak najlepiej później często zdarza się tak, że przychodzi… kiedyś gimnazjum, teraz późna Szkoła Podstawowa albo nie daj Boże początek szkoły średniej wtedy, kiedy taka osoba trafia do ośrodka i chyba jest na zupełnie innym poziomie rozwinięcia swojego życia i swoich zdolności manualnych i orientacji niż taka osoba, która od samego początku była poddawana takim choćby… 

Lucyna Zaleska: Miłym działaniom. Tak, na pewno jest różnica, dlatego że popatrzcie inaczej się słucha rodziców, siostry, brata, a inaczej takiej obcej osoby, jak mnie, prawda. Jak pani Lucyna mówi, że to tak trzeba, to tak trzeba zrobić, więc to też zupełnie inaczej człowiek podchodzi do tego zadania tak zadaniowo, a jednak jak mama opowiada to zawsze ta mama, to jest mama. Ja myślę, że tu jest też dużo intuicji tak jak rodzice mają na pewno mnóstwo intuicji w stosunku do swojego niewidomego dziecka tak samo ja też się kieruje intuicją natomiast też ja bardzo dużo słucham, co osoby niewidome mówią. Internat to jest szkoła życia, chociaż ja teraz myślę, że dla osoby, która powie sobie „Ja wszystko wiem, na wszystkim się z nam, w ogóle jestem taka do przodu i ja wiem jak uczyć orientacji” ja zapraszam na niewidzialną wystawę do Warszawy lub do WOMAI tutaj w Krakowie przy ulicy Pawiej, przejdźcie sobie z niewidomymi przewodnikami po tej wystawie z zasłoniętymi oczami w totalnych ciemnościach, to jest dedykowane dla osób widzących no i potem właśnie porozmawiamy o orientacji. Taka szkoła życia, że naprawdę moje pierwsze przejście, jako już nawet wieloletni nauczyciel z Tynieckiej poszłam właśnie na niewidzialną wystawę, pojechaliśmy do Warszawy i powiem wam dwie ręce na ścianie, dwie nogi badały teren strach taki, w co ja teraz uderzę albo, w co wejdę, w ogóle nie znam terenu, na pewno to są inne warunki, takie wymuszone, bo jednak jak idzie się z nauczycielem orientacji, czy z mamą, czy z kimś to mówimy, co jest po trasie, prawda, tutaj nam nikt nie opowiadał tylko powiedział, że weszłam sobie do łazienki, ale w którym miejscu do łazienki, gdzie jest to wszystko, naprawdę to jest taka szkoła życia, że zapraszam i wtedy możemy rozmawiać czy coś można zrobić za 5 minut, za 10 sekund, czy daną trasę ćwiczymy 30 razy. A to kiedy do szkolenia włączymy biała laskę zależy od dzieci, prawda jakie są, czy mają problemy z małą motoryką czy dużą, jak trzymają, ile mają siły w rękach. Natomiast jeszcze wcześniej zanim weźmiemy kij do ręki, już kiedyś słyszałam, że jest to złożony pędzel… piękne określenia są białej laski, blondynka mi się też bardzo podoba, na pewno się uczymy też takich rzeczy jak prowadzić prawidłowo osoby niewidome, idziemy z dzieckiem to trochę inaczej się trzyma dziecko, idziemy ze sobą ze starszą osobą, też się inaczej, że można tutaj za ramię prawda nad łokciem, żeby była to komfortowa sytuacja. Przewodnik idzie pierwszy, czyli pierś do przodu i pruje przez tą ulicę żeby się nic nie stało, a za mną idzie osoba, którą właśnie ochraniam i bronię, więc jak ktoś sobie wyobrazi, że ja jestem taki przewodnik Superman to od razu się kojarzy, że ta osoba, którą prowadzę idzie w tyle, za mną, gdzieś tam drepta. Natomiast ja wiem, że na każdym etapie troszeczkę inaczej ta wiedza wchodzi, ale inaczej przekazujemy, bo im starsi są uczniowie, Ja też tłumaczę, że no z osobami takimi zupełnie obcymi nie wdawajmy się w nie wiadomo jakie rozmowy i dziecko powiedzmy w siódmej, ósmej klasie nie ma takiego poczucia, że ktoś może coś ode mnie złego chcieć, prawda albo coś mi złego zaproponować, jest otwarte, rozmawia, wydaje się, że to jest wszystko w porządku  trzeba mieć w tyle głowy że wokół nas są różni złodzieje, że są różni ludzie którzy nam mogą nie sprzyjać. natomiast też musimy mieć kontakt z tym drugim człowiekiem, bo my z tym człowiekiem rozmawiamy, musimy dowiedzieć się czy na przykład ten przystanek, pomyliło mi się, nie wiem co to za przystanek, więc pytam sąsiada „Przepraszam czy to już jest Jubilat?” więc musimy też nauczyć się rozmawiać, nauczyć się przyjmować te wiadomości od drugiej osoby i je też kalkulować, czy to co on mi powiedział to na pewno się zgadza, bo jeżeli wcześniej było Muzeum Narodowe, a pani mówi że jeszcze kawał świata do Jubilatu no to znaczy, że ta pani do końca nie wie, może chce pomóc, ale nie do końca wie, więc ja muszę wiedzieć dużo więcej, także tutaj musimy te kontakty międzyludzkie mieć Ja zawsze mówię, że tutaj bardzo nisko się kłaniam osobom, które mają odwagę do nas podejść i zapytać,widzę, że stoi na przystanku, podchodzę powiem „Przepraszam pana 124 przyjechało” wtedy ta osoba z białą laską nie musi szukać ludzi, słuchać gdzie oni stoją, tylko od razu już wie, że to przejechało 124, nie dziękuję czekam na kolejny na 164, więc to jest fantastyczne, że są ludzie odważni, bo nam ludziom widzącym no niestety brakuje odwagi.

Marcin: To teraz zrobimy sobie taki mały savoir vivre jeżeli chodzi o osoby niewidome, czy osoby słabowidzące, bo o nich też sobie powiemy. Jak taka osoba powinna się zachować, jeżeli widzi osobę niewidomą i chciałaby zaproponować jej pomoc.

Lucyna: To też zależy, w którym miejscu np. przystanek autobusowy widzimy, że stoi ktoś białą laską wystarczy podejść i powiedzieć, przepraszam 124 przyjechało, osoba najczęściej powie:” Nie dziękuję, albo o super” podprowadzić pod drzwi autobusu? zapytaj czy podprowadzić, proponuję czy podprowadzić pana „Tak proszę” „Nie dziękuję, dam sobie radę” osoba z laską decyduje o tym czy chce być doprowadzona czy nie i to jest pół na pół jedni bardzo proszą inni mówią Dziękuję bardzo, bo wiecie, że za każdym razem autobus zatrzymuje się w innym miejscu i nie jest zawsze to samo miejsce i to samo wejście do autobusu, a teraz jeszcze w czasie pandemii przednie drzwi autobusów, tramwajów są zamknięte, więc tym bardziej jest nam trudniej trafić do tych drzwi prawda, więc osoba widząca zapyta czy zaprowadzić? czy podprowadzić? usłyszę odpowiedź „nie dziękuję” absolutnie to jest normalna odpowiedź proszę się tutaj nie wzdrygać, że Oo odmówił mi, a chciałem pomóc nie, nie, nie on sobie trafi on jest osobą samodzielną da sobie radę pozwólmy. Tak samo jest na przejściach, przejścia są okropne, przejścia są duże, wielkie, duże przestrzenie, ronda, czy po skosie, to jest w ogóle tragedia, światła dźwiękowe nakładają się, nie słyszę czy to na pewno jest moje światło w tym ogromnym ruchu, czy to jest światło przecznicy prawda, więc tutaj, jeżeli ktoś podchodzi i chce pomóc, jest zielone mogę przeprowadzić, jeżeli osoba niewidoma odpowie „tak” to daję panu łokieć, tu jest mój łokieć tylko tak, żeby ta osoba niewidoma poczuła ten łokieć prawda i wtedy złapie się tam gdzie będzie jej pasowało, czy złapie się tu u góry na ramieniu czy tutaj nad łokciem, ale to my wyciągamy rękę nie weźmiemy rękę osoby niewidomej tu mnie się złap, nie, nie, nie podać rękę, osoba się złapie, mówi „Dziękuję przeprowadzimy się przez jezdnię” i teraz tak przeprowadzimy się przez jezdnię i mówimy sobie do widzenia albo czy gdzieś dalej pana zaprowadzić, bo ja idę na przystanek „Nie dziękuję” i tak dalej żeby osoba niewidoma wiedziała gdzie jest, bo po drodze powiedzmy, że jest wysepka, więc tutaj na zasadzie przeszliśmy dziękuję bardzo, do widzenia.

Marcin: Ale wiadomo, że byłoby super jakby taka osoba jeszcze przed tym rozstaniu się powiedziała stoimy tu i tu, po prawej, jest to po lewej jest to, może pan albo pani iść do przodu i minie pani to albo to.

Lucyna: Oczywiście i to wtedy jest takie full wszystkich informacji i ja jestem pewna, w którym jestem miejscu, bo nie raz jest tak, że ktoś zostawi na samym początku chodnika, ktoś przyjdzie nawet za, jakby dalej od tej ulicy i ja teraz nie wiem, nigdy tutaj, w tym miejscu nie stałam i teraz zastanawiam się no gdzie ja jestem wiem, że jestem tu przy Alejach Mickiewicza i tak dalej, że to jest to przejście, ale nie jestem do końca pewna, w którym jestem miejscu. Jeszcze gdzie… mówiliśmy sobie, że przystanki autobusowe, tramwajowe bardzo trudne, na pewno przejścia przez ulicę i teraz jeżeli widzimy osoby w bardzo dziwnym miejscu, na przykład (Pozdrawiamy Mateusza) idącego środkiem torowiska, to on na pewno tym środkiem torowiska nie miał ochoty iść i jemu się coś pomyliło i wtedy nawet nie pytając  podchodzimy, mówimy „Proszę mnie złapać za rękę, bo pan idzie zupełnie nie tutaj gdzie pan powinien iść jest pan na środku torowiska” bo to są sytuacje grożące życiu .Tylko trzeba mówić, zanim dotkniemy człowieka to trzeba powiedzieć „Proszę pana proszę mnie wziąć za rękę idzie pan środkiem torowiska” albo „proszę odbić w prawą stronę” jeżeli to jest na przykład na samym przejściu, „proszę bardziej odbić w prawą stronę, bo pan schodzi w stronę samochodów” kwestia nieraz tylko wytłumaczenia, a nieraz właśnie takiej bardzo szybkiej reakcji. A dlaczego mówię, dlatego że tutaj nikt nie ruszył z przystanku na pomoc człowiekowi, który szedł środkiem torowiska tylko zatrzymał się motorniczy wyszedł i dopiero człowieka zgarnął z tych torów. Dworce są bardzo trudne, w każdym mieście są naprawdę bardzo trudne, natomiast one są do przejścia jeżeli ktoś pokaże, nauczy pewnych punktów orientacyjnych, my w orientacji mamy te swoje stałe punkty orientacyjne, które są nam bardzo potrzebne i wskazane, żebyśmy do danego miejsca trafili. Może ich być kilka po drodze, ale wiem, że jeżeli je przechodzimy to znaczy, że to jest ta nasza trasa. Dworzec w Krakowie jest bardzo trudnym dworcem, ja odwołuję się do takiej bardzo fajnej strony internetowej nazywa się tyflowiki gdzie są opisywane dworce w całym naszym kraju i małe, i duże, opisuje to osoba niewidoma (Pozdrawiamy Artura) i można sobie tutaj przeczytać jak ten dworzec wygląda zanim ja na ten dworzec np. do Katowic pojadę i przynajmniej z tego opisu już będę wiedzieć, że on wygląda tak i tak, tu ma to, po prawej to, na wschodzie jest to, na zachodzie jest to i przynajmniej będę mieć wiedzę ogólną gdzie ja chcę iść i to, że ja będę pytać ludzi po drodze wiadomo, że będę pytać to już przynajmniej będę wiedzieć, o co mam pytać, nie na zasadzie będę błądzić, tylko „Proszę pana gdzieś tutaj powinny być po prawej stronie kasy biletowe, bo tam się umówiłem” „Tak wszystko się zgadza jeszcze pan musi podejść 50 m i trafi pan na kasy biletowe” taka znajomość, tak jak GPS na trasach tak właśnie taka tyflowiki jak to w środku wygląda jak się po tym wszystkim poruszać. Czymś, co może nam pomóc to tutaj jest właśnie człowiek i tu możemy służyć naszą pomocą. Ja nieraz mam taką sytuację, że siedzę w autobusie czy w tramwaju i ktoś stojąc na przystanku z białą laską, bo nikogo więcej nie ma, do tego tramwaju lub do tego autobusu pyta się przepraszam, czy to jest trójka i najczęściej jest tak, że jest idealna cisza, nikt nie odpowiada i ja tam nieraz krzyczę „tak to jest trójka”, bo ludzie są zaskoczeni, że ktoś ich pyta. 

Marcin: Najgorzej jak na przystanku niewidomy zapyta niewidomego, bo takie sytuacje też się zdarzają.

Mateusz: Ja tak miałem dwa razy w życiu. A takie teraz mnie naszło pytanie, jeszcze wracam na chwilę do kwestii edukacji tych tras i tak dalej jak chodzi o naukę, na pewno jest różnica między nauczaniem osoby całkowicie niewidomej a osoby, która jeszcze coś widzi na przykład tak jak jest Marcin, które nie widzi i ja, który jeszcze coś widzę, ale czy na przykład zdarza się, że taka osoba, która słabo widzi mimo wszystko, mimo że coś jeszcze widzi powinna też posługiwać się tą tak zwaną białą laską sygnalizacją, żeby pokazywać otoczeniu „przepraszam bardzo, ale niedowidzę” i żeby właśnie nie było takich sytuacji jak pani mówi, że jak ktoś podchodzi i pyta o numer tramwaju czy autobusu, ktoś nie odpowiada, bo myślał, że sobie coś robi hece.

Marcin: Ja sobie jeszcze uzupełnię to pytanie Mateusza, raz czy ciężko jest przekonać taką osobę, która traci wzrok do tego, że musi zacząć z białą laską i dwa takie podstawowe różnice jak różni się szkolenie osoby niewidomej całkowicie od osoby słabowidzącej na przykład, na co zwracacie uwagę osoby słabowidzącej, jeżeli chodzi o orientację.

Lucyna: Ja jeszcze wrócę do jednego, trafiamy na osobę, która chodziła do masówki trafiamy na  osobę, która miała zajęcia z orientacji, mam osobę w wieku 15 i 16 lat i miała zajęcia i nigdy nie miała zajęć powiem wam, że tak, bardzo widać, że to jest osoba nawet u nas w szkole przychodzą takie osoby, które z orientacji będąc w szkołach masowych były przeprowadzane z klasy do klasy za rękę z nauczycielem żeby się osobie niewidomej krzywda nie jest stała i potem kwestia pracy na dotykiem, pracy nad otoczeniem nad tym wszystkim, co mnie wokół otacza jest na pewno dużym wyzwaniem i dużą trudnością, bo zobaczyć coś, wybrudzić się, dotknąć drugi raz, pogrzebać to nie ma problemu dla niego, bo to jest dziecko. Dziecko poprzez zabawę własne zainteresowania w to wchodzi, ale osobę, która ma np.16-17 lat nagle próbujemy dotykiem coś oglądać jest to już dużo trudniej. Ja pamiętam też taką sytuację przyszła osoba, która miała laptop z zaznaczonymi różnymi… nie miała, ja nie wiem, dlaczego, ale nie miała jakiegoś mistrza klawiatury i miała różnymi punktami zaznaczoną klawiaturę na laptopie, żeby mogła sobie pisać. Dla mnie to był szok to był autorski Braille,  tak samo autorskiego Braille'a mieliśmy… ktoś przyszedł właśnie z masówki i tam był autorski w matematyce, w fizyce i chemii, nauczyciel jak mógł tak pomagał, zapisywał i wyszły z tego bardzo dziwne rzeczy. Nie zawsze się to przekłada, teraz mieliśmy kolejne  pytanie o różnice, oczywiście biała laska to dla nas jest to znak, że jest osoba niewidoma, która dzięki tej lasce porusza się. Osoby, które są osobami niewidomymi od urodzenia gdzieś z tą laską oswajają się na każdym etapie nauczania, faktycznie u nas dzieci po kolejnym etapie nauki orientacji w tych młodszych klasach, dostają laskę, bo my mamy małe laseczki i na nich się uczymy chodzić, trzymać je przede wszystkim, te techniki dotykowe, techniki diagonalne, technika ołówka czy chodzenia po schodach, czy ze schodów, prawda, jak tę laskę trzymać prawidłowo jak idę z przewodnikiem, jak trzymać jak idę sama, więc tego wszystkiego się uczymy, tak powoli, natomiast osoby słabowidzące generalnie nigdy nie korzystają z tych białych lasek albo bardzo sporadycznie i teraz tak: no, bo to jest wstyd, bo to wszyscy na mnie patrzą, bo ja jestem piękną elegancką kobietą, chodzącą na szpilkach i nagle ja muszę chodzić z tą białą lask,ą nawet tą sygnalizacyjna to jeju a jak to wygląda, ale jak się idzie ze swarovskim to już prawie prawie jak biżuteria, bo to firma, która produkuje laski, więc zawsze się śmiejemy, że na pewno z różnymi diamentami ja nie wiem, z czym jeszcze ale na pewno drogocenna i teraz ta laska sygnalizacyjna różni się od laski takiej, którą używa się do poruszania się, przede wszystkim jest bardzo lekka nie służy do tego żeby badać grunt przed sobą, ale żeby tym ludziom, tak jak powiedziałeś Marcin tym, którzy nas mijają po drodze powiedzieć „Tak ja jestem osobą, która ma problemy ze wzrokiem”. To, że ja idę bardzo dziwnie albo to, że ja nosem czytam rozkład jazdy na przystanku autobusowym to wcale nie znaczy, że ja bardzo dobrze widzę, bo ja w tym momencie ten rozkład przeczytam, ale numer autobusu nie przeczytam.

Marcin:To jak nasza znajomość Mateusz, moja i twoja, nasza przyjaźń spowodowała, że chyba trochę ci łatwiej teraz zdecydować się wziąć tą białą laską, bo to już wiele furtek otwiera nie.

Mateusz: Nie no, ja nie będę ukrywał, że ja też miałem właśnie taki problem trochę wstydu, bo no w sumie nic mi się z tymi oczami nie dzieje, żebym musiał badać teren tą laską no to, po co ją będę miał, ale już teraz na przykład sam po sobie zauważam, że gdziekolwiek człowiek nie pójdzie no to, to o czym pani Lucynka mówiła, że ludzie z automatu potrafią podejść, poinformować, jaki to numer autobusu. 

Lucyna: Tak w ogóle to zobaczcie, że biała laska otwiera nam wiele drzwi i wiele serc, zupełnie inaczej jak idziemy z tą białą laską coś załatwiać, bo to zawsze gdzieś wzbudza emocje i chęć takiej pomocy. Człowiek stara się jak najwięcej, żeby tylko pomóc, chociaż różnie bywa, ale najczęściej jest to pozytywne. 

Mateusz: Generalnie to niepełnosprawność wzrokowa jest taka najbardziej uderzająca w serce, tak mi się przynajmniej wydaje.

Lucyna: Nie ma problemu z nawiązaniem kontaktu, prawda, tutaj nie chodzi o ten kontakt wzrokowy, ale ten kontakt społeczny, my możemy porozmawiać ,wymienić telefonami, opowiadać sobie, że jest fajna pogoda, tutaj nie ma u nas takich barier, mało tego my jesteśmy mało uciążliwi w obsłudze. Wystarczy nam podać łokieć i możemy być prowadzeni.

Mateusz: Natomiast jest też dużo zagrożonych wykluczeniem z takiego codziennego życia społecznego i stąd takie przypadki, że osoby w dorosłym życiu się nie odnajdują i to jest duży problem.

Lucyna: Ale jeszcze wrócę, ja mam zawsze takie, że chciałabym pomóc osobie na wózku, ale nie wiem jak, prawda nie wiem jak podejść, nie wiem co powiedzieć, nie wiem jak się zachować ruszać wózek, czy nie ruszać.

Marcin : Ja kiedyś obcowałem z różnymi rodzajami niepełnosprawności czy to na wózku, bez rąk, bez nóg. Kiedyś mój młodszy brat był ze mną na zawodach pływackich i mówi „Marcin matko tu leży czyjaś ręka”, taka proteza, a ja mówię spokojnie to Krzysia Paterki, to było takie przerażające dla mojego brata, który nie miał styczności, takie w ogóle straszne, że można wziąć i dotknąć takiej protezy. No tak to wygląda, jeżeli się obcuje gdzieś z  niepełnosprawnością to jest dużo łatwiej to ujarzmić.

Lucyna: Ale takie niesamowite, więc ta laska wzbudza takie emocje posiadacza tej laski, brać, nie brać. Pokazać, nie pokazać, ale taką sytuację kiedyś miałam, byłyśmy na egzaminie na orientację z panią Olą bardzo wysoki chłopiec,  jest osobą, która mam mocny światłowstręt więc czapka z daszkiem, do tego miał naciągnięty kaptur od bluzy na tą czapkę, żeby bokiem mu światło nie świeciło, słoneczko i tak sobie szliśmy do Rynku Głównego, on bez laski, gdziekolwiek się zapytał, słabowidzący, oczopląs na pewno, wysoki, barczysty, zbudowany i gdzie się kogokolwiek nie pytał, a pytał same starsze panie nikt nie odpowiedział, wręcz przeciwnie jedna pani uciekła. On odwrócił się tak do nas i mówi tak „pani Olu no nikt mi nie chce pomóc, ja nie znajdę tej ulicy Świętego Filipa” Noi mówimy tak „No tak, ale jakbyś miał białą laskę, co cały czas mówiłyśmy weź białą laskę to by się nikt nie bał ciebie i by odpowiedział gdzie ta ulica Świętego Filipa. A ty, czapka z daszkiem, wysoki, barczysty, zbudowany, dres naciągnięty, kurczę no boją się ciebie ludzie”. A to złodziej, dlaczego się pyta o tę ulicę, czego on ode mnie chce. Tak samo jest na przystankach autobusowych, stoi ktoś, podjeżdża autobus, tu przed chwileczką czytał z telefonu, dzięki programom powiększającym, a tutaj nagle odwraca się do pani „przepraszam a co to za numer podjechał?”  No to słuchajcie, mało kto odpowiada, ewidentnie złodziej. Więc takie nastawienie, że on ma okulary to dlaczego on się pyta, to znaczy, że widzi, bo ma okulary. To jest ciągle takie niedoinformowanie społeczeństwa, ale też sami nie robimy Nic ku temu żeby nie bać się tej laski okazać ją. Ja mówię słuchaj w tym momencie ci nie jest potrzebna schowaj, ale miej ją ze sobą w razie czego.

Marcin: To jest duży sukces, że ten symbol białej laski jest rozpoznawalny, że jednak nie ma z tym problemu, no zdarzają się oczywiście jakieś tam marginalne sytuacje, że czasem osoba jest zaskoczona, że nie do końca wie, co taka laska oznacza, ale to są naprawdę bardzo marginalne sytuacje. A ja chciałem zapytać o takie troszkę śmieszne sytuacje z życia nauczyciela orientacji przestrzennej, takich sytuacji pewnie ma pani całe mnóstwo, żeby pani sobie teraz w głowie mogła przeskanować, to ja opowiem taką sytuację, mieliśmy iść razem, to był egzamin i egzamin polega na tym, że po prostu ja idę samodzielnie, dwóch egzaminatorów idzie za mną w pewnej odległości, oczywiście na tyle żeby od razu móc pomóc, czy zainterweniować, gdyby coś się działo ze mną złego, gdybym chciał iść szynami tramwajowymi a nie chodnikiem, ale na tyle, że ja muszę korzystać z pomocy innych osób, właśnie pytając się o numer autobusu, numer tramwaju. Pamiętam jak była taka sytuacja, że odezwałem się do jakiejś pani żebym powiedziała jaki to jest numer autobusu, a ona właśnie później nakrzyczała na tych egzaminatorów, że stoją panie widzą, że niewidomy potrzebuje pomocy, a panie nawet tyłka nie ruszycie. 

Lucyna: Taką straszną sytuacją jak miałeś, to z panią Alą poszłyśmy na egzamin, z Wojtkiem z Poronina, jeżeli to już jest egzamin to znaczy, że jesteśmy pewni, że osoba z białą laską sobie poradzi, a ten egzamin to jest takie sprawdzenie też i dla tej osoby, że ja sobie bez Anioła Stróża poradzę, więc generalnie taki sprawdzian mojej tak jakby nauki, czy moja nauka naprawdę zdała egzamin i jego, tej osoby niewidomej, że ja sobie naprawdę daje radę. Słuchajcie, jesteśmy… Galeria Krakowska, bardzo ciężkie drzwi do otwierania, one mają takie klamki pionowe, takie rury, za które trzeba pchnąć, lub pociągnąć. Tak jak mówisz Marcin my, w jakiej odległości, żeby nie kojarzono nas z tą osobą, idziemy za Wojtkiem, Wojtek próbuje otworzyć drzwi, z tym, że jest to piękny słoneczny dzień do południa, więc nie wszystkie drzwi były otwarte i Wojtek miał problem żeby otworzyć, a więc raz teraz te, raz te, raz te drzwi, a my z panią Alą stanęłyśmy z boku no i czekamy aż Wojtek otworzy. A dlaczego czekamy? No, bo tak, ja mu nie otworzę, bo jutro mnie nie będzie, a jak będzie szedł jutro to, kto mu to otworzy, prawda, więc musi sobie, w jakiś sposób poradzić. No i stoimy z boczku, stoimy, ale po drugiej stronie drzwi, przy betonowym koszu na śmieci i stoi pięciu zbudowanych panów, takich po prostu osiłków wielkich, prawdopodobnie szli na siłownię lub na inne fitnessy, ćwiczyć swoją muskularność i oni tak się przyglądali tej sytuacji, w końcu jeden z nich rzucił peta do kosza na śmieci, otworzył Wojtkowi drzwi, mówi „chodź otwarte” odwrócił się do nas, ale ja nie będę przeklinać, ale wy pipkuje to, było tak „A wy, co ***** żadna nie otworzy?” mnie zatkało pani Ala mówi „nikt tak się nigdy do mnie nie zwrócił” ja mówię, pani Alu „do mnie też idź za Wojtkiem,  ja idę do panów porozmawiać” no, bo oni musieli wiedzieć, dlaczego my jak te dwie stoimy, on się męczy, a my nic, po prostu patrzymy, że piękna pogoda. Tak sobie myślę ja im powiem tylko kilka zdań, Jezu żebym tylko nie dostała gdzieś jakiegoś tutaj kuksańca w bok to będzie dobrze, podchodzę tylko na dwie sekundy, powiem wam, dlaczego my stoimy z boku, powiedziałam kim jesteśmy, dlaczego i tak dalej i na końcu mówię tak, „panowie i proszę mi powiedzieć, kto otworzył mu drzwi tyle osób wchodziło do tego pomieszczenia, do tej galerii i kto otworzył drzwi… wy, po których cały świat pluje, bo jesteście tacy i tacy, a tylko wy widzicie takiego człowieka niepełnosprawnego i macie serce, żeby mu otworzyć nie wstydzicie się go” ten który tak brzydko powiedział do mnie wcześniej, powiedział tak „szacunek dla pań” i byłam cała szczęśliwa takie to było niesamowite. Oczywiście przygód mamy całe mnóstwo każde wyjście z centrum, każde wyjście, na orientację to kolejne przygody, które spotykamy, bo mamy za każdym razem innych ludzi, inne spotkania, inne wydarzenia, coś się spóźnij, coś przyjedzie za wcześnie. Przeżyłam kiedyś odpalenie w autobusie gazu pieprzowego, więc uciekaliśmy gdzie pieprz rośnie razem z tym autobusem, przeżyliśmy kibiców, którzy jechali po jakimś meczu i powiem wam, że ta biała laska nas uratowała, bo ja nie wiedziałam,124 z dworca jechaliśmy, a przy Muzeum Narodowym weszli, napchali się do środka, było tak ciasno… Oni zaczęli tak nad naszymi głowami się tam kłócić i ja wtedy mówię do tej osoby, która ze mną była tak „podnieś laskę do góry, podnieś laskę” i on ją tak wiecie wyciągnął nad głowę, tę laskę no i tak stoimy i usłyszałam takie „ej ślepy tu stoi na bok”, Boże jedyny, chwała Bogu, niech tam się już biją, a nie nad naszymi głowami, mówię Boże laska nas uratowała. Jechałam też z kibicami, którzy rozbujali autobus no to się działo… O Jezu ja już myślałam, że zginiemy w tym autobusie, to z takich strasznych rzeczy, ale powiem wam wesołą. Jechałam kiedyś tramwajem dwójką z moim uczniem właśnie na rynek gdzieś jechaliśmy i siedzieliśmy na takich siedzeniach naprzeciwko siebie, ja właśnie z uczniem, a naprzeciwko nas, w tych czasach dobrych, kiedy można było tak siedzieć blisko, jeden koło drugiego i panowie opowiadali między sobą, że skończyli pisać kolejną piosenkę, jakiś utwór raperski no i oni tacy byli bardzo zadowoleni, więc myśmy się tak uśmiechali do nich, prawda ci panowie do nas i mówią „Jest sukces”, ja mówię no to gratuluję, posłuchamy kiedyś w telewizji, czy radiu” i w pewnym momencie pan rozsunął poły marynarki i mówi „to, którego się państwo napijecie?” ja tak patrzę a tam tak ze trzy buteleczki, takie małpeczki ”to, którego po kieliszeczku, którego?” nie, nie, nie, nie, nie ja jestem z uczniem. A mój uczeń „Pani Lucyno, a pani ich zna? To są pani znajomi?” ja mówię, nie, nie, nie, to nie są moi znajomi, to są pasażerowie z tramwaju, panowie „na pewno nie chcecie się napić?” zabawa jest taka fajna, tylko tak sobie myślę, jak on powie w domu, że pani Załęska siedziała w tramwaju ze znajomymi, którzy chcieli z nią pić alkohol, byłoby trochę nie wesoło, ale wiecie co, to jest takie życie, z różnymi osobami się spotkamy w tych autobusach, tramwajach, sami wiecie, na tych szlakach drogowych naszych i z każdym trzeba się umieć dogadać, więc nawet z takim człowiekiem trzeba się umieć porozumieć.

Marcin: A pani na przestrzeni lat, jako nauczyciel orientacji, który w nogach ma naprawdę pewnie dużo kilometrów tutaj w Krakowie i pewnie nie tylko zauważyła, że miasto Kraków, ale ogólnie miasta zmieniają się i są bardziej dostępne dla potrzeb osób z dysfunkcją wzroku?

Lucyna: O tak, pamiętam początki, tam gdzieś mam takie zdjęcia, kiedy dziury na chodnikach to była norma, w tych dziurach ogromne kałuże, że jak się chodziło to laska nie wyczuje od razu kałuży musi być naprawdę głęboka taka krzywa, żeby ją złapało, więc to takie topienie się w tych kałużach, w błocie w kruszących się krawężnikach i to były tak właśnie lata 2000. Te 20 lat to niesamowity przełom, to są właśnie te ścieżki dostępu, prowadnice, to są pola uwagi, które są montowane przy przejściach dla pieszych, które do tej pory nieraz osoby widzące nie wiedzą, po co one są. Jedna pani mi ostatnio powiedziała, że ona była przekonana, że to są tak jakby wycieraczki. Te wszystkie obniżone chodniki przy przejściach to wszystko jest krok do przodu, na pewno tych kroków będzie dużo więcej. Dzisiaj jestem po rozmowie z panem architektem, który będzie doprowadzał dworzec w Krakowie do lepszej dostępności dla osób niewidomych prawda, że będą oznaczone już wszystkie poręcze, że będą zrobione ścieżki dużo więcej ich będzie, też ścieżki dostępne dla osoby niewidomej, te prowadnice, że na peronach, słuchajcie to jest już sukces, będą robione prowadnice do kolejnych schodów, bo wiecie, że na peronie w Krakowie jest mnóstwo schodów i my nie wiemy jak na nie trafić, a teraz od pasa prowadzącego, wzdłuż krawędzi będą odchodziły właśnie prowadnice. Te szyny, które są na peronie, nie są po to żeby wycierać w nie buty, a właśnie dla osób niewidomych, to jest ta dostępność przecież kiedyś tego nie było człowiek gdzieś tam na czuja chodził i łapał wszystko, te wszystkie oznaczenia, windy gadające, Braille na przyciskach, oznakowanie w wielu urzędach, bibliotekach, uczelniach,  na drzwiach, gdzieś tam jest dostępna makieta danego pomieszczenia, danego budynku. Tutaj na dworcu mają być ponad 4 zainstalowane makiety, więc w ogóle jestem w szoku prawda to na pewno idzie do przodu, to widać, to jest takie zielone światło dla nas prawda, te wszystkie makiety, które są  zabytków, muszę powiedzieć, że Kraków jest pod tym względem tutaj chylę czoło przed panem profesorem Karolem Badyną najlepiej zmakietowanym miastem w Polsce. Te makiety są na najwyższym poziomie one są tak zrobione, że można w skali je zobaczyć prawda, że można sobie zobaczyć gdzie ja w tym momencie stoję.

Marcin: Przechodzimy pod Sukiennice i jest szansa dotknąć tego co ludzie widzą, można sobie zobaczyć to po prostu rękoma.

Lucyna: Ale Marcin każdy z nas dotyka, to nie jest tak, że dotykają tylko osoby niewidome, bo przecież ja Kościoła Mariackiego nie widzę już na wysokości 2m co jest wyżej, wiadomo, że widzę wierzę, widzę coś tam, ale mając tą makietę to ja sobie wymacam z każdej strony, więc tutaj naprawdę to są takie rzeczy, które przybliżają nam, zresztą już wiecie i audiodeskrypcja ku temu służy i te wszystkie aplikacje, która nam ułatwiają życie. Te aplikacje są również wykorzystywane w orientacji przestrzennej prawda, nie są to tylko takie aplikacje do rozpoznawania chociażby kolorów, tylko też aplikacje, które nam pomagają w orientacji przestrzennej, rozpoznawania pieniędzy, kolorów, czytania kodów, które są na jogurtach, serach i tak dalej, co to jest? prawda, więc no z tym jest dużo zabawy, ale przynajmniej coś idzie do przodu orientacyjnie. Jestem zafascynowana Nową Hutą powiem szczerze, są tak fantastyczne chodniki jak teraz zrobią i krawężniki odpowiednio wysokie, jest ta przestrzeń do chodzenia dla człowieka i dla rowerzysty. Kraków jest ciasny, dzielenie wszystkich chodników na ścieżki rowerowe i chodniki dla nas, ale generalnie zrobiło się naprawdę dużo wygodniej.

Marcin: Tych tematów jest tyle, że moglibyśmy tak z panią Lucynką rozmawiać i siedzieć cały dzień w studio i nie brakłoby nam żadnego tematu, ale niestety na dzisiaj będziemy powoli kończyć. Ja chciałem jeszcze ostatnie takie pytanie zadać, na pewno będą nas słuchać osoby, które na przykład, są na samym początku swojej walki, swojego nowego świata, jeżeli chodzi o utratę wzroku, bo to niestety się zdarza może słuchają nas rodzice, których dzieci właśnie z tym problemem mają teraz do czynienia, jakieś takie trzy, cztery zdania gdyby mogła pani powiedzieć, jakiegoś takiego kontaktu udzielić, pomocy, bo to jest ważne, tak, to jest potrzebne, w dzisiejszej dobie Internetu pewnie jest tam gdzieś może troszkę łatwiej znaleźć informacje, ale Internet to Internet, a może ktoś będzie potrzebował jakiejś takiej pomocy, czy to właśnie takiego głosu doradczego, czy może gdzieś skierowania do kogoś odpowiedniego, gdy by pani mogła takich informacji teraz udzielić.

Lucyna: Ja myślę, że w całej Polsce działa wiele ośrodków dla dzieci niewidomych i słabowidzących i tak jak nasz Krakowskie Centrum dla niewidomych i słabowidzących ma bezpłatne, niezobowiązujące konsultacje dla rodziców. My na taką konsultację zapraszamy, jeżeli ma ktoś ochotę przyjechać skonsultować dziecko, czy pod względem terapii widzenia, czy rehabilitacji wzroku, czy pod względem orientacji przestrzennej, czy zaburzeń logopedycznych, czy pedagogicznych to my te konsultacje organizujemy i tutaj jest to takie miejsce gdzie można z każdym dzieckiem do 24 roku życia przyjść, umówić się i powiedzieć ono umie tak i tak, chodzi tak i tak, co pani mi podpowie, jak to zrobić żeby było lepiej i wtedy u nas jest zespół konsultantów, który zajmuje się danym problemem, jeżeli jest problem z orientacji to osoba czy to u maluchów czy starszych, nauczycielka, która uczy orientacji mówi, no słuchajcie trzeba jeszcze to, to, to trzeba by było to, to, to, to trzeba by zaopatrzyć się w laskę, tutaj trzeba by było w ten sposób, laska ma być dotąd, nie może być niska, nie może być za wysoka prawda, jeżeli chodzi o dziecko z kulką no dobra, ale to może w drugim etapie nauczania, może jednak tradycyjna laska i tutaj państwo dostają kompendium wiedzy jak zacząć na samym początku.  Jeżeli daleko jest do Centrum dla niewidomych i słabowidzących, są w każdym mieście Polskie Związki Niewidomych i w każdym mieście ten Polski Związek Niewidomych ma kogoś od orientacji przestrzennej i tutaj też można uzyskać takie informacje, do tego lektura, którą gdzieś tam złapiemy, do tego fajne fora chociażby na Facebooku dla rodziców dzieci niewidomych i słabowidzących i na pewno tutaj ta wiedza jak pomóc, a nie zaszkodzić będzie zbudowana. Najważniejsze w orientacji to jest pokonać lęk, pokonać to, co jest w człowieku, że może mi się coś stać, , że nie będzie miał mi kto pomóc, że na pewno się zgubię. Jeżeli pokona się lęk ten, który jest w środku, a do tego pomogą te osoby, które są koło nas no to mamy sukces,

Marcin: To nawet nie jest kwestia pokonywaniu lęku nas, jako osoby z dysfunkcją wzroku, ale też naszych rodziców, którzy też bardzo się boją ja sam wiem, że to jest bardzo ciężko  podjąć, taką decyzję, ale z perspektywy już w tych 30 lat a 25 po ciemnej stronie mocy, jak ja się zawsze z tego śmieję… wtedy, kiedy zgasło światło to rzeczywiście tyflopedagodzy mają bardzo duży wpływ, na jakość dorosłego życia. My już dzisiaj będziemy sobie kończyć, to był kolejny odcinek podcastu Nie widząc przeszkód z nami była pani Lucyna Zaleska, czyli nauczyciel orientacji przestrzennej pani Lucynko bardzo dziękujemy za dzisiaj.

Lucyna: Ja również bardzo dziękuję i oczywiście orientacja to najpiękniejsze zajęcia dodatkowe, jakie można sobie wymarzyć na które zawsze bardzo serdecznie zapraszam, a jeżeli ktoś pomyśli, że takie zajęcia prowadzi człowiek, który ma dużo serca, cierpliwości, wytrwałości i który jest tak: aniołem stróżem, nauczycielem orientacji, przyjacielem, pedagogiem, psychologiem i mamusią, to naprawdę sukces gwarantowany.

Marcin: Dziękujemy, pani Lucyna Zaleska która na pewno nas tutaj jeszcze odwiedzi w podcastcie.

Lucyna: Bardzo dziękuję za miłe towarzystwo i za miłą fantastyczną rozmowę.

Kłaniają się Marcin Ryszka i Mateusz Krzyszkowski. Zapraszamy do śledzenia naszych dalszych odcinków oraz na stronę www.niewidzacprzeszkod.pl tam też można się z nami skontaktować, trzymajcie się! Do usłyszenia! Cześć!