DESKRYPCJA ODCINKA

Marcin Ryszka: Dzień dobry! Podcast „Nie widząc przeszkód”. Witają państwo Marcin Ryszka

Mateusz Krzyszkowski: Mateusz Krzyszkowski

MR: A z nami jest dzisiaj znakomity gość, to znaczy mamy samych znakomitych gości, ale to jest najbardziej znakomity Kamil Gapiński – redaktor naczelny Weszło FM.

Kamil Gapiński: (śmiech) Ach, ty podlizusie. Dzień dobry.

MR: W ogóle nie ma to powiązania, że w prawdzie jeden z prowadzących pracuje na co dzień w tym radiu

KG: Absolutnie nie gra to żadnej roli.

MR: Spuszczamy na to zasłonę milczenia. Kamil Gapiński – komentator radiowy, komentator audiodeskrypcyjny. Zacznę od pytania – czujesz się bardziej dziennikarzem radiowym czy dziennikarzem piszącym?

KG: Mnie się wydaje, że to jest tak, że jak dziewczyna ma kręcone włosy to całe życie marzy, żeby mieć proste, a jak ma proste, to marzy o kręconych. Jak robiłem mecze w radiu, a od tego zaczynałem mając siedemnaście lat, to bardzo tęskniłem za pisaniem i bardzo mi tego brakowało. Potem, na szczęście, właścicielka radia, w którym pracowałem w Płocku – św. p. Radia Puls Fm miała coś takiego, co nazywało się Nowy Tygodnik Płocki, więc zacząłem pisać. Jak robiłem równolegle jedno i drugie to nie brakowało mi niczego i czułem się dziennikarzem i  radiowym  i piszącym. Potem jak pisałem przez lata w Przeglądzie Sportowym, w Dzienniku, to nie miałem okazji gadać i brakowało mi tego mówienia, czyli radia i jakiegoś komentowania meczów. Potem pojawił się Orange Sport i było komentowanie meczów przez jakiś rok czasu i właśnie wtedy brakowało mi pisania. Więc u mnie to zawsze jest tak, że jak robię za dużo jednego to brakuje mi drugiego, np. jak rozmawiamy w tygodniu, w którym komentuje dziesięć meczów i nie mam absolutnie szansy na to, żeby napisać chociaż jeden krótki tekst, ponieważ nie mam na to czasu.

Szczególnie, że bardzo dużo czytam, a im więcej czytam tym bardziej brakuje mi pisania. Nie wiem czy rozumiecie tę zależność, ale też mam ochotę czasem coś napisać (uśmiech).

MK: Powiedz czy jako dziecko zdarzało cię się na przykład ukraść mamie marchewkę z kuchni, siąść przed telewizorem i mówić: (naśladowanie głosu dziecka) „Dzień dobry, Kamil Gapiński. Półfinał Pucharu Polski…

KG: Ja już wtedy miałem niski głos więc tak nie było (uśmiech). Ja robiłem inaczej. Mój tata jeździł do Łodzi do jednej z hurtowni po anteny satelitarne, które potem sprzedawał. Już nie pamiętam jak to dokładnie było, ale były to wakacje i dla mnie najfantastyczniejszą rzeczą było pojechać z tatą do McDonalda do Łodzi, bo w Płocku jeszcze nie było, i jak jechaliśmy do wielokrotnie zdarzało mi się z tylnego siedzenia mówić tacie: „Ty jesteś dzisiaj Marcos Farbasten i ja cię będę odpytywał. Odpowiadaj jakbyś nim był.” To był mój ulubiony piłkarz jak miałem osiem, dziewięć, dziesięć lat. Jak Holandia odpadła w Euro 1992 w karnych to płakałem strasznie.

MK: Po holendersku ci odpowiadał?

KG: Tak, po niderlandzku mi odpowiadał. Ja już wtedy znałem języki i to było wspaniałe. Już wtedy czułem, że to jest coś, co mnie jara cieszy. A potem grałem z moim przyjacielem Jackiem na podwórku, ponieważ ja jako szczęśliwe dziecko domu jednorodzinnego miałem trzepak przed domem. Było trochę miejsca, więc graliśmy z Jackiem w ten sposób, że był tam mecz Wisła – Płock z Vive Kielce i rzucaliśmy po dwa rzuty.  Raz rzucałem jako Vive, raz jako Wisła i drugi raz jako Vive, drugi raz jako Wisła. On bronił, a potem była zamiana. Oczywiście nie mogło się to obyć bez komentarza, czyli musiałem mówić: „Artur Niedzielski z lewego skrzydła atakuje, rzut i broni Rafał Bernacki – którym był wtedy Jacek. I tak to się działo, jak miałem dwanaście, trzynaście lat, więc od najmłodszych lat gdzieś to za mną chodziło.

MR: A jak ważny jest warsztat w tej robocie pracy? Czy jest szansa nauczyć każdego komentarza? Czy trzeba mieć do tego jednak jakieś predyspozycje i cały czas jest to głównie talent i trzeba go pracą troszkę podreperować?

KG: Mówimy o komentarzu nie o pisaniu?

MR: Tak.

KG: Znam przykład dziennikarza, który bardzo słabo pisał na początku swojej przygody w Przeglądzie Sportowym i skreśliłem go, bo myślałem, że nic z niego nie będzie, a doszedł do bardzo przyzwoitego poziomu.

MR: I był to?

KG: Nie mogę powiedzieć. (śmiech) To jest aktywny cały czas dziennikarz.

Natomiast jeśli chodzi o mówienie, wydaje mi się, że trzeba mieć predyspozycje. Niestety dużo ludzi nie słyszy, że tych predyspozycji nie ma ich nie posiada, bo jak szukam czasem komentatorów do radia, gdy na przykład jest vacat, bo ktoś odchodzi i szukam kogoś za niego zastępstwa, to często jest tak, że ludzie mi wysyłają takie dema, że słuchasz i zastanawiasz się: „Czy on naprawdę nie słyszy, że to nie jest najlepszy pomysł?”

Mówię teraz fragment komentarza: (bardzo wolna mowa) „ I w tej chwili Barcelona atakuje lewa stronę - 5 min.

MR: I takie demo dostajesz od ludzi?

KG: Tak i ja się zastanawiam wtedy, oczywiście zaznaczam, że nie nabijam się z tej osoby (nie wyśmiewam się) tylko się zastanawiam czy on naprawdę nie słyszy, że pójście drogą komentatora sportowego to nie jest najlepszy pomysł na jaki wpadł w życiu.

MK: To tak jakby niewidomy chciał być snajperem.

KG: No trochę tak. I niektórzy może kiedyś „w coś trafią”, bo przecież wy też nie widzicie, a strzelacie genialne? gole w Blind Footballu, natomiast no w tym przypadku to nie jest dobry pomysł. I tu mi się wydaje, że jak ktoś tak skrajnie nie pasujący do bycia komentarzem?  komentatorem, słyszy, że to tempo jest nie takie  niewłaściwe, że głos jest nie taki nie odpowiedni, że jeszcze się wada wymowy nie daj Boże przyplątała, to już koniec.

MR: Ale słuchaj, odpalasz pierwszą lepszą telewizję śniadaniową i tam jest prezenterka, która nie mówi „r”.

KG: No ja bym jej nie zatrudnił. To znaczy, są ludzie, którzy są w jakiś sposób charakterystyczni. Mogą też tego szukać redaktorzy naczelni. Miałem bardzo fajnego redaktora naczelnego bardzo fajnego  Czarka Fuksińskiego w Płocku i on zatrudnił kiedyś do czytania serwisów chłopaka, który był Białorusinem mieszkającym od lat w Polsce na Podlasiu i który zaciągał. Ale Czarek uznał, że to jego zaciąganie będzie tak charakterystyczne i fajne w radiu, jak będzie czytał te serwisy, że będzie zwracał uwagę. I na takim poziomie ja jestem w stanie to zrozumieć. Na przykład mam przyjaciółkę, która mówi „eł” (zamiast „r”), chilulg” (zamiast „chirurg”) i ona ma piękny kobiecy głos i u niej to „r” nie jest irytujące, u niej to „r” jest seksowne, zmysłowe i nadaje takiej nutki taką nutkę tajemnicy. I jak ktoś tak komentuje mecz, np. na przykład jeżeli Jacek Jońca z telewizji Polskiej ?  ma taki problem, że to „r” było niewykształcone, choć on to zmienił i teraz po latach tego w ogóle nie słychać. Miał wadę wymowy, a komentował mecze, więc to zależy. Natomiast wydaje mi się, że generalnie ja mam już taką zdolność, że po dziesięciu sekundach dema słyszę, że na pewno z kogoś nic nie będzie. Ale bywa czasem tak jak było z Krzyśkiem Michalskim, który teraz u nas w komentuje mecze, że włączyłem, słuchałem minutę i mówię: „O nieźle, jest potencjał.” Od razu słychać było, że ma chłopak tempo, że ma głos, mówi wyraźnie, bo też chodzi o to, że nie zjadać wszystkich końcówek. Ale poprosiłem go o jeszcze jedno nagranie, przesłuchałem go kilka razy, a miało osiem minut i dopiero wtedy stwierdziłem, ze warto dać mu szansę.

MR: Robisz audiodeskrypcję dla Canal+, dla Polsatu i zastanawiam się, w którym momencie w twoim życiu pojawiła się audiodeskrypcja i czy to się różni według ciebie od komentarza radiowego dla ciebie?  dla ciebie/

KG: Dla mnie nie. I uważam, że jest to tak naprawdę bardzo tożsamy komentarz. To znaczy  różni się w jednym, że jak komentuje mecz na przykład na stadionie Legii, oczywiście teraz nie komentuje, bo stadiony są pozamykane, ale kiedy komentowałem i byli kibice, to komentowałem ten mecz nie tylko dla niewidomych czy niedowidzących w kanalu  kanale Plus, ale też dla kibiców Legii, którzy są na trybunach i w związku z tym zawsze tam te kilkanaście, kilkadziesiąt osób niewidomych tam było. Ja opowiadałem im nie tylko to, co dzieje się na boisku, ale też to co dzieje się na trybunach. Jednak jak komentujemy u nas w radiu mecze i jeśli nie dzieje się coś naprawdę spektakularnego na trybunach, to o tym nie mówimy. Natomiast tutaj opowiadaliśmy jak na przykład wyglądał prawa kibiców Legii, co jest na transparencie.. Oczywiście nie na wszystkich, bo jak były na przykład jakieś wulgarne, to je pomijaliśmy, bo to nie miało sensu, ale jak były jakieś inne, to faktycznie udawało  nam się to je jakoś opisać. Często to było ciężkie, bo te transparenty były tak oryginalne, że aż brakowało słów. Co innego jak komentujesz mecz piłkarski do czego już nawykłeś przywykłeś, a co innego gdy masz transparent jakiś odjechany próbujesz opisać kolory, kształty tych transparentów. To jest trudne i tym się chyba najbardziej różnią od siebie te komentarze.

MK: Jeśli  chodzi o audiodeskrypcję to mówisz, że nie czujesz jakiejś tam specjalnej różnicy, ale na pewno musiałeś udać się na jakieś warsztaty, ktoś cię musiał z tego szkolić?

KG: Nie. Jak miałem siedemnaście lat to zacząłem pracować komentując mecze w radiu i robiłem to ciągiem przez pięć albo sześć lat.

MR: Siedząc na stadionie pewnie z telefonem komórkowym przy uchu.

KG: Tak. Słuchajcie, gdzie ja nie byłem.. W Łęcznej, w Katowicach, w  Grudzisk Grodzisku Wielkopolskim, w naprawdę różnych miejscach. We Wronkach poznałem Przemka Rudzkiego. Siedzieliśmy obok siebie i on myślał: „Co to za idiota tak się wydziera?” (śmiech) Bo  to jeszcze nie były czasy, kiedy były mikrofony tylko telefon komórkowy w ręce. w ręke Z kumplem osiemnaście lat, salon Forda w Płocku Z osiemnastoletnim kumplem jechaliśmy na mecz samochodem, który dawał nam salon Forda w Płocku i się do tej słuchawki darło krzyczało. Niestety często trybuna prasowa była obok trybuny kibiców i w Katowicach to prawie mi w mordę twarz dali, bo Wisła strzeliła gola, a ja wyskoczyłem zadowolony, zacząłem coś krzyczeć i nie byli zachwyceni.

Ale wracając do tematu, ja miałem ze dwa lata przerwy, potem była telewizja i wydaje mi się, że jak już masz tyle lat doświadczenia to nie musisz przejść szkolenia, aby robić dobrze audiodeskrypcję. Faktycznie audiodeskrypcji musieli się uczyć ludzie dla których to były pierwsze mecze czyli Michał Janczura z TOK FM, który tam komentuje, Przemek Pozowski – oni, z tego co wiem  mi wiadomo, robili jakieś kursy na audiodeskryptora i uczyli się tego komentując.  Ja tego nie musiałem robić, bo miałem tę umiejętność, tylko musiałem trochę to odświeżyć. Czyli zanim sam usiadłem i robiłem audiodeskrypcję, to jej ze trzy lub dwa razy posłuchałem na stadionie Legii. Po prostu byłem na meczu Legii, brałem słuchawki w na uszy, tak jak słuchacze niewidomi i słuchałem jak oni to robią, żeby mniej więcej wiedzieć  o co chodzi. Też w pewien sposób nakreślił mi to Michał, bo to on zaprotegował mnie do Fundacji Katarynka, która zajmuje się audiodeskrypcją, żeby posłuchał i żebym jakieś wnioski wyciągnął jak oni to robią.

MR: Teraz jesteś w tym naszym środowisku niewidomych znany, ale też sam nas poznałeś. Choćby wspominając o naszym poznaniu się na Blind Footboolu. Dało ci to pewne wyobrażenie jak funkcjonują niewidomi, ale czy wcześniej miałeś jakąś styczność żebyś wiedział czego te osoby oczekują, czy bardziej robiłeś to po prostu „na czuja”?

KG: Wiesz co, to jest tak, że Michał Janczura jest naszym.. Nie chcę powiedzieć, że szefem, ale jest koordynatorem audiodeskrypcji i komentarza. On się zajmuje między innymi rozpisywaniem grafika grafiku? , czyli tego, co ja robię u nas w radiu, ale ma on też kontakt z niektórymi niewidomymi kibicami i on dostawał od nich feedback. Oni mówili czego im brakuje i na przykład dlatego tłumaczył mi, że  rozmawiamy tylko o tym, co dzieje się na boisku

MR: Szkoda, że państwo tego nie widzą nie przejdzie.

KG: Dokładnie tak. I tłumaczył mi na przykład że mają do powiedzenia właśnie tyle, że skupcie się na meczu, nie interesuje nas to, że Marek Saganowski, jak jeszcze grał w Legii w ostatnich ośmiu meczach strzelił cztery gole, tylko mów, co się dzieje teraz. Te wszystkie statystyki okołomeczowe i te ciekawostki jakby chcieli słuchać ludzie, którzy nie widzą, a chcieliby oglądnąć odebrać mecz, to włączyliby sobie ten zwykły komentarz, bo tam jest ich od groma. Dlatego na tym się skupialiśmy. Najtrudniejsze jest czasami i ja też powtarzam to często chłopakom u nas w radiu, żeby pamiętali, że ktoś kto nas słyszy, nie widzi tego, o czym my mówimy, nie widzi tego co się dzieje na boisku. To znaczy niektórzy widzą, bo niektórzy synchronizują jeszcze w radiu komentarz, ale tych jakby zostawiam, ale nie o nich teraz mówię. Dlatego uważam, że za rzadko mówi

MR: O tym gdzie znajduje się piłka?

KG: Tak, o tym trzeba pamiętać. Powinno się Powinieneś  mieć taką kartkę napisaną wywieszoną przed komputerem: „Pamiętaj, żeby mówić gdzie znajduje się piłka i wtedy, gdy na nią spojrzysz, co jakiś czas, to ci się przypomni. Ja mam taki odruch, ze o tym mówię, ale Uważam, że wszyscy komentatorzy, w?? łącznie z Kamilem Kanią, który jest świetny, mówią to za rzadko. Po prostu zapominają w trakcie meczu.

MR: Ja właśnie często o tym piszę chłopakom. właśnie

KG: I dobrze, że piszesz, bo uważam, że taki feedback, że w ogóle dziennikarz niewidomy, który się jeszcze interesuje piłką to jest skarb dla komentatorów, ponieważ ty to najlepiej odbierasz. 

MR: Ale wiesz, co jest najgorsze? (krzyk) „Lewandowski!” I nie wiesz, co się dzieje. Czy on się skłaniał do strzału, czy trafił w bramkę..

KG: I właśnie o to chodzi. Dlatego uważam, że powinieneś zawsze nie wstydzić się, nie bać tylko od razu z feedbackiem lecieć, bo to nie chodzi o to, że jak komuś zwrócisz uwagę  to się obrazi, tylko chodzi o to, że jesteś najlepszym możliwym odbiorcą dla radiowego komentatora, bo znasz się na piłce, interesujesz się nią, bo jesteś dziennikarzem i jeszcze w dodatku?  słyszysz od razu, bo wiesz, jak słucha cię ktoś, kto ma ten mecz synchronizowany w radiu czy w kanalu ??? Plus, bo są na przykład tacy, którzy wolą mnie słuchać w kanalu Plus, niż komentatora i po prostu oglądają mecz z moim komentarzem, mimo że jest audiodeskrypcyjny, to on i tak to widzi, więc w tym momencie to nie jest dla niego problem, ale i nie zwrócić uwagi, że nie powiedziałeś gdzie jest piłka Taki słuchacz. A właśnie wy zwrócicie i to jest super.

MK: A powiedz czy ty jako audiodeskryptor komentujesz tylko mecze, czy zdarza ci się skomentować inne dyscypliny na przykład gdybyś teraz dostał propozycję Igrzyska Paraolimpijskie - podjąłbyś się? 

KG: Tak. Ja komentowałem parę eventów. Robiłem mecze siatkówki i na początku miałem z tym problem, ponieważ chciałem skomentować każde podanie, a to jest za szybko, nie da się i w ogóle bez sensu. Jak było przyjęcie, wystawa, „ścina”, że tak powiem językiem wuefowym to po prostu w pewnym momencie zrozumiałem, że się nie da i ze nawet ja tak szybko nie mówię i przestałem to robić i siatkówkę komentuje mi się spoko. Robiłem głównie jakieś mecze Polaków czy Polek w lidze światowej i to jest bardzo fajny sport. Jedyny minus jest taki, bo ja jestem człowiekiem bardzo poplanowanym, mam dzień często, co do minuty zaplanowany, a jak idziesz na mecz siatkarski to nie wiesz czy będziesz siedział godzinę dwadzieścia, czy dwie godziny czterdzieści pięć, bo będzie pięć setów. Ale powiem wam, że największe problemy jakie miałem i to była taka transmisja, po której nie byłem z siebie absolutnie zadowolony, byłem na siebie wściekły to była w trakcie komentowania audiodeskrypcyjnego memoriału im. Kamili Skolimowskiej na Stadionie Narodowym.

Jeżeli nie robiłeś czegoś takiego nigdy wcześniej, a ja nie miałem jeszcze wtedy telewizora do powtórek, tak jak mają komentatorzy w stylu Przemysława Babiarza to jest to koszmar. Ponieważ na stadionie lekkoatletycznym dzieją się cztery rzeczy naraz. Po prawej stronie ktoś skacze o tyczce, po lewej skacze w dal, a jeszcze za chwilę szykują się biegacze, po to, aby ruszyć na 800 m i jeżeli ty nie masz podglądu w postaci telewizora, a ja wtedy nie miałem, bo raczej audiodeskryptorzy takiej rzeczy nie mają. To znaczy mamy na stadionie od kanalu Plus, ale technicznie możliwości nas ograniczały. Ja się tak zakręciłem, że już w pewnym momencie nic nie wiedziałem. Na szczęście miałem Internet i mogłem na bieżąco te wyniki śledzić, bo tam wpadały i komentowałem na przykład: „O tutaj w skoku w dal w tej chwili prowadzi ta i ta osoba, ale zamieszanie jakie było na stadionie było nieprawdopodobne.  Dużym problemem dla nas było też skomentowanie finału Ligii Europy przeciwko Sevilla kontra Dnipro Dniepropetrowsk, dlatego że myśmy dostali wtedy z Michałem Janczurą na Stadionie Narodowym miejsca w ostatnim rzędzie.

MR: To ten finał, gdzie Krychowiak bramkę strzelił?

KG: Tak. Miejsca w ostatnim rzędzie, ponieważ siłą rzeczy chciano uhonorować tymi pierwszymi miejscami dziennikarzy z zagranicy. Ja to absolutnie rozumiem. Natomiast przy komentowaniu ? komentowanie meczu z ostatniego rzędu Stadionu Narodowego to trzeba było mieć jakąś lornetkę, czy lupę powiększającą.. Jeszcze żeby to gdyby był to mecz Legi Śląsk, czyli piłkarzy, których oglądasz na co dzień, będąc zaprzyjaźnionym z ich sylwetkami, Ja nie muszę czasem widzieć numeru, żeby być pewnym, który to piłkarz, bo widzę, że ktoś ma charakterystyczny sposób biegania, sylwetkę. Choćby Jakub Boski, który się tak dziwnie garbi. Ja nie musze widzieć numeru, żeby być pewnym, że to jest on.

W tym przypadku ciężko było się zorientować, co się dzieje na boisku. Daliśmy oczywiście radę, ale nie było to łatwe.

MK: A powiedz, rok 2018, dzwoni do ciebie Marcin i mówi: „Cześć Kamil. Jest taka sprawa. Organizujemy turniej w Blind Footbolu. Czy nie wpadłbyś do Krakowa, żeby nam to skomentować?” Jaka była wtedy twoja pierwsza reakcja? Bo przypuszczam, że ty wtedy pierwszy raz usłyszałeś o Blind Foobalu.

KG: Taka nutka ekscytacji, bo ja lubię nowe rzeczy.

MR: On się ucieszył z tych pieniędzy po prostu.

KG: Tak, z tych milionów monet, które mi daliście. Teraz nie musze już nic robić  do końca życia.

Natomiast bardziej taka nutka ekscytacji, bo ja

Tak jak mówię, lubię nowe rzeczy i teraz jak zdążę czasowo to będę robić film dokumentalny o Triathlonie (uśmiech). Na przykład to też mnie jara, To też mnie cieszy, że nigdy nie robiłem filmu dokumentalnego i nie wiem jak się do tego zabrać, ale sam proces, że będę to poznawał mi się bardzo podoba. to, że będę poznawał ten proces, bardzo mi się podoba.

I tutaj bardzo podobnie, bo z jednej strony był to stres, bo nie wiedziałem, czy dam sobie z tym radę, a z drugiej strony sport, którego nigdy nie robiłem i jest dla mnie obcy i nie miałem w pierwszym momencie pojęcia o co w nim chodzi. No i nagle możesz mogłem to zrobić. Także dla mnie było to bardzo fajne, a już wszelki wątpliwości zniknęły kiedy zobaczyłem jak to wygląda. Jak wchodziliście na boisko, jak wgl super te obiekty na hutniku? wyglądają, bo tam bardzo dużo drzew. Wgl stałem się wielkim fanem Nowej Huty po tym wyjeździe, ponieważ ona jest cała zielona, piękna. Ponieważ można było z wami iść do sklepu nocnego po whisky. No było dużo takich przyjemnych sytuacji.

MK: To wycinamy, to wycinamy (śmiech).

KG: A tam jedno whisky na 20 ludzi. To powąchać można było jedynie (śmiech).

Bardzo mi się ta Nowa Huta spodobała i bardzo spodobał mi się Blind Football. Ja wszystkim potem reklamowałem, z resztą przecież napisałem przecież większy tekst o nim Reklamowałem takie połączenie hokeja, piłki nożnej i rugby. Ja ciągle tak wasz sport postrzegam, uważam, że trzeba mieć duże jaja żeby w niego grać, bo jednak dochodzi tam do wielu.. Do dzisiaj widzę tę wargę Irlandczyka, który wpadł na słupek i sobie ją przeciął na pół.

MK: Byłem z nim w szpitalu sześć godzin.

KG: No właśnie, ty byłeś człowiekiem, który go tam musiał gdzieś kierować.

MR: Niewidomy ratował niewidomego.

MK: Dobrze, że nie kazali zszywać, bo…

KG: No mógłby być problem. Ale generalnie musze wam powiedzieć, że no mi się to bardzo spodobało i miałem jakieś takie uczucie, że kupuję ten sport od początku.

MR: Bo ja pamiętam, że trochę się bałem tej twojej reakcji. Ja nawet cię tak troszkę,  nie chcę powiedzieć, że zniechęcałem, ale mówiłem: wiesz słucha, bo tam nie będzie takiego nie wiem jakiego tempa  itd. i potem właśnie po paru meczach pamiętam tę naszą rozmowę gdzieś przy kolacji „ Stary to jest zajebiste, wgl co ty gadasz, wgl nie tego się spodziewałeś

KG: Tak obawiałem się, że to będzie dużo wolniejsze i nudniejsze, a nagle widzę, że gość strzela z 10 m piękną bramkę bramkarzowi, który widzi i powiem wam, że dla mnie było też fajne to, no bo umówmy się komentujesz tych meczów tak dużo, to ciężko ci o taki emocje na poziomie, ze jesteś za jedną z drużyn, wręcz powinieneś ich unikać w zdecydowanej większości przypadków i nagle wy jesteście jako reprezentacja Polski, przeciwko wam są Irlandczycy, czy tam przedstawiciele innych krajów i ja się jaram tym nie tylko na poziomie komentatorskim tym, tylko ale jaram się na poziomie kurde jaj chcę żeby oni wygrali, to są moi koledzy już teraz i chcę żeby oni strzelili gola i to jest fajne, bo ja nie spodziewałem się jadąc na taki turniej, że będę mecze audiodeskrypcji przeżywał trzy razy bardziej niż nie wiem komentowanie meczów Ligii Mistrzów czy meczów Legii na stadionie. Tak się po prostu tym zajarałem.

MR: To był w ogóle spoko wtedy moment, bo grała kolejka ekstraklasy i były tutaj relacjonowane mecze na Weszło i jednocześnie były łączenia  z tobą bezpośrednio z boiska wtedy jak był finał.

KG: Tak, tego było strasznie dużo i rzeczywiście musieliśmy się skupić, ale ja też  nauczyłem się takiej multifunkcjonalności, bo na przykład jestem w stanie komentując mecz, odpisać komuś na palące pytanie na Facebooku a wiadomo, że u nas jest dużo rzeczy, które się szybko dzieją w WESZŁO i też nie robię tak, że nagle milczę tylko jestem w stanie komentować, mówić co się dzieje na boisku i pisać. Oczywiście jest to chwila, tam 20 s., nie tak że robię tak przez całą połowę, ale ta podzielność uwagi mi mocno urosła przez komentowanie meczów.

MR: Powiedz mi czy ty miałeś taki jakiś wzór komentatorski przed sobą? Nie wiem mi się radio kojarzy z Tomasz Zimoch, Marcin Janisz, Studio S13. Czy ty też jako dzieciak byłeś czymś takim zajawiony?

KG: Wiesz co mi się bardzo dobrze słuchało na poziomie lokalnym gościa, który nazywał się Maciek Wiącek i który potem odszedł do Wisły Płock i został jej rzecznikiem. I ja w jego miejsce przyszedłem, bo też tutaj warto wyjaśnić jak ja się dostałem do radia.

KG: Moja dziewczyna, która miała piętnaście lat, ale żeby nie było, ja miałem wtedy siedemnaście lat, powiedziała mi: „Jezu ile ty gadasz. Ciągle o tym sporcie, Radio Płock robi casting, idź tam, na pewno cię wezmą, przecież ty ciągle pierdzilisz >?

Ja pamiętam, że poszedłem, wchodzę, a tam ludzi na casting do radia było tyle, że jak otworzyłem drzwi do kamienicy, na drugim piętrze kamienicy bez windy było to radio, a ludzie stali w kolejce już jak otworzyłem drzwi, czyli z sześćdziesiąt osób stało, całe schody

MK: Jak do wymazów.

KG: Tak. Ja pomyślałem: „No nie, nie chce mi się stać i czekać. Ale ona ze mną poszła na ten casting i powiedziała mi , że mam stać i czekać.

 MR: Randka w kolejce. (śmiech)

KG: Więc właśnie siedziałem, stałem, czekałem i potem powiedziałem, co ja chcę robić I miałem dużo szczęści , bo po pierwsze Maciek odszedł wtedy z radia do Wisły, a po drugie, że miałem na tyle odważnego naczelnego, że postawił na siedemnastolatka. Bo słuchajcie, ja byłem w trzeciej klasie liceum. No nie każdy by się odważył na to, żeby postawić na gościa w tym wieku, żeby komentował mecze w radiu. To jedno, że może słyszał, że mam jakieś flow i w miarę niezły już głos, ale po drugie no to jednak ciągle dziecko, chodzi do liceum.  

No więc Maciek był moim takim na poziomie polskim, a jeśli chodzi o komentatorów to chyba bez jakichś większych udziwnień. No zawsze mi się podobał, jak byłem w liceum, a to były jakieś lata 90. , końcówka lat 90., dobrze się słuchało wtedy Dariusza Szpakowskiego, Bożydara Iwanowa, było takich komentatorów, których gdzieś tam się lubiło. Pamiętam, że jak robiłem wywiad z Dariuszem Szpakowskim chyba jako dziennikarz TOK FM na balu mistrzów sportu i on do mnie mówił, a ja go widziałem, to było dla mnie tak absurdalne, bo nagle ten głos, który cały czas kojarzy ci się z dzieciństwem, z jakimiś finałami Ligii Mistrzów typu Real Juventus czy Barcelona - Milan to nagle ten głos się urzeczywistnia i staje się człowiekiem. To było takie dziwne dla mnie. No więc to byli komentatorzy, którzy mi się podobali. Oczywiście ten kwiecisty język Tomasza Zimocha też mi się podobał, bo on jednak jak wszedł na ten flow wysoki to to leciał bardzo..

MR: Obudził ryczące niedźwiedzie (śmiech)

KG: Tak, to było bardzo ciekawe. Z resztą ja do dzisiaj jestem ciekaw czy on sobie wymyślał wcześniej czy on to raczej robił na spontanie. Niektóre te rzeczy były tak wysublimowane, ze wydaje mi się, że musiał sobie wymyślać. Ja tego nigdy nie robiłem i też nie robiłem sobie nigdy wstępów. Bo niektórzy komentatorzy piszą sobie trzy pierwsze zdania. Ja tak naprawdę do ostatniej chwili nie wiem, co chcę powiedzieć, co ma plusy i minusy, bo czasami powiesz coś i pomyślisz „O jak błyskotliwe”, a czasem powiesz coś i sobie myślisz „Nie ja to naprawdę powiedziałem? Dlaczego ja to powiedziałem?” Ale nie masz już czasu nad tym myśleć, bo musisz już lecieć dalej.

MK: A powiedz, wracając jeszcze na chwilę do tej kwestii turnieju Blind Footballu w Krakowie. Ty spędziłeś z nami bite trzy dni - śniadania, obiady, kolacje, mecze, rozgrzewki no i oczywiście potem feta. Czy tobie to jako komentatorowi coś do warsztatu dorzuciło i czy tobie jako człowiekowi też to zmieniło obraz postrzegania niepełnosprawnych?

KG: To znaczy mi się bardzo podoba ta robota jaką robi Marcin, bo uważam, że żadna kampania nie zrobiła tyle dobrej pracy, co on na przykład na Twiterze, hasztagiem ślepy los , taką umiejętnością śmiania się z własnych słabości czy z własnych problemów i to jest super i jakby fajnie było dla mnie być przy was, ponieważ tak trochę oswoiłem te niepełnosprawność, bo ja się zawsze bałem, jak większość ludzi, że człowiek niewidomy wymaga pomocy, że trzeba mu zaoferować na światłach jakąś pomoc jak go spotkasz albo przy metrze. No może i trzeba może i można, ale zrozumiałem, że po jednym podejściu to sprawia, że można normalnie żyć i nie ma co się tym specjalnie przejmować, to znaczy wiadomo, że trochę trzeba się tym pewnie przejmować, ale generalnie że

MR: Nie rozczulać za bardzo.

KG: Tak nie ma się, co nad sobą rozczulać i właśnie nie wiem, to jak mi odpowiadał Martin, że on gdzieś tam gra na trąbce na pogrzebach, na pogrzebach grał tak?

MR: Tak. Nawet hejnał zgrał z Wieży Mariackiej.

KG: No więc właśnie jeden z najlepszych zawodników Blind Footbalu.  Takie wszystkie sytuacje po których myślisz: wow.   Gości faktycznie nic nie ogranicza i są naprawdę spoko. Fajnie było być przy jakiejś drużynie z takim full dostępem. Normalnie umówmy się , taki dostęp to miał kto Tomek Smokowski – był ten dokument pewnie o kadrze Engela w 2002 roku w Korei, że  mógł wchodzić do szatni i być w przerwie meczu, więc mi się też podobało, że jakby jesteś cały czas w drużynie i widzisz ją od kulis i poznajesz tych ludzi w sytuacjach  czy trochę imprezowych, czy trochę stresowych czy po prostu przy zwykłym śniadaniu. No i dla mnie to było bardzo okej, ale no mówię ta zdolność do śmiania się z własnych problemów jest super.

Nawet był taki znany mem „Dystans, albo wszyscy umrzemy”. I zgadzam się z tym. Szczególnie teraz tego dystansu potrzebujemy, bo czasy są bardzo ciężkie, bardzo dynamicznie zmieniające się, co chwila słyszymy, że coś możemy, a czegoś  nie możemy  i jak człowiek nie nauczyć się podchodzić do pewnych rzeczy z dystansem to oszaleje. Ja wczoraj nie szukając daleko, rozmawiałem z dziewczyną, która jest Triathlonistka, ma guza mózgu i która ma anosmię??

Przy tym jak ten guz mózgu naciskał na ten nerw wzrokowy i szła na operację, to też jej groziło, że będzie niewidoma,  czy ona z kolei – też jej kroiło przy tym jak ten guz mózgu też jej groziło  naciskał na nerw wzrokowy i szła na operację i że będzie niewidoma…  ale nie czuje węchu i smaku od ośmiu lat i też się z tego śmiała, to znaczy potrafi z tego żartować i była taka bardzo  z dystansem i ona nawet świeczki zapachowe zaczęła sprzedawać. Dziewczyna, która nie czuje .. No i tym się zajmuje , bo komponuje zapachy. To niesamowite. I takie podejście bardzo lubię i szanuje. I wiem też, że niewątpliwie każdy kto jest niewidomy albo duża część ludzi niewidomych musi mieć taki moment, że gdzieś przyszło załamanie i była depresja z tego powodu że w jakiś sposób jestem ograniczony przez swoje problemy, ale no generalnie takie branie na wesoło życia jest spoko.

MR: A czy masz takie marzenie komentatorskie, które chciałbyś zrealizować?

KG: Wiesz co, chciałbym chyba zrobić jakiś mecz Ligii Mistrzów ze stadionu. To by było fajne. No nie wiem, na przykład taki mecz Santiago Bernabeu  przy pełnych trybunach tak jak sobie jeżdżą chłopaki z Eleven czy z Cnalu+ tak pozytywnie im zazdrościłem, ze mogą się pojawić gdzieś na meczu, poczuć atmosferę trybun, bo to jednak zupełni co innego robić mecz ze studia z telewizji czy w radiu, a robić mecz ze stadionów – to się trochę niesie, i  oczywiście są problemy, bo możesz trchę gorzej słyszeć współkomentatora, gdzieś ta publika cię zagłusza, a jakoś połączenia też jest średnia. …

MR: To są uroki radia.

KG: Tak, ale to jest też coś takiego, że chciałbym to zrobić w takim pełnym bojowym rynsztunku. taki mecz  Wiesz co no chciałbym skomentować medal piłkarzy ręcznych na mistrzostwach świata. To byłoby dla mnie super. Nie wiem czy się tego doczekam, ze radio TOK FM wróci. Weszło Fm i że też nie byłem wcześniej w TOKK FM , bo gdybym był jakbym był to może bym skomentował w 2009 roku. Na przykład dla mnie było fajne komentowanie, może już nie na żywo, bo nawet nie mogliśmy. W TOK Fm igrzysk Olimpijskich w Soczi, bo tam były wielkie emocje, szczególnie z Justyną Kowalczyk. Pamiętam, że ja nie wytrzymałem, zrobiliśmy wejście po tym jak ona zdobyła medal na 10 km, jak biegła z ta pękniętą stopą, no w każdym razie miała złamanie i pamiętam jak krzyczałem pełen entuzjazmu na poważnej antenie TOK FM krzyczę „Państwo tego nie widzą, ale kamera ją filmuje, a Justyna się uśmiechuje”. Jak ja to powiedziałem, to się wszyscy popłakali ze śmiechu. No i się „uśmiechujowała” Justyna Kowalczyk. Ale było bardzo śmiesznie. Też medal Zbigniewa Bródki miałem okazję gdzieś tam na antenie komentować.

MR: Piotrka Dębowskiego raczej nie pobiłeś.

KG: No, ale było bardzo fajnie. Chyba jednego marzenia wielkiego to nie mam.

MR: Okej. A taka jakaś wpadka komentatorska choćby na tych komentarzach audiodeskrypcyjnych?

6 Myśmy mieli takie mecze. Pamiętam jeszcze w tej Legii za czasów Radovića, Nikolića, Odjidja-Ofoe to ja rzuciłem jakiś tekst w stylu: „Fatalne podanie na ślepo na prawe skrzydło”. No i tak sobie myślę, czy naprawdę, że to podanie było na ślepo? Pamiętam, że zdałem sobie sprawę po tym odbiorze, o którym mi mówił Michał jak rozmawia z naszymi słuchaczami, że no duży dystans jest do tego i myślę, że wy też sobie zdajecie z tego sprawę, że jak mówisz tak szybko, że czasem absolutnie głowa nie nadąża za językiem, to nie ma bata, żeby nie zaliczyć wpadki. I każdy kto chyba włącza ten komentarz to się z tym godzi, wręcz wydaje mi się, ze jest to momentami po prostu zabawne jeżeli coś takiego się dzieje, bo oto jest taki smaczek, bo jeżeli słuchacz jest w stanie wychwycić, ze to nie było zaplanowane tylko że się gdzieś wykopyrtnął komentator , bo po prostu za szybko mówił, będąc był  zbyt rozentuzjazmowany , no ot umówmy się z takich nagrań powstają potem przed wszystkim te klasyki, do których ludzie chętnie wracają.

MK: A jeszcze takie pytanie odnośnie audiodeskrypcji i komentarza Weszło. Czy tobie się zdarza, że cię emocje poniosą i się zapomnisz, że nie komentujesz weszło, że emocjonalne wywody w twoim komentowani są już legendarne?

KG: Nie zdarza się. Właśnie staram się pilnować i nie łatwo jest .. ponieważ ta kolejność jest zła. To znaczy najpierw mam mecz Weszło w piątki o 18.00 , apotem często miałem o 20.30 w Ekstraklasie, czyli najpierw w radiu mogłem puścić lejce i pojechać mocno, a potem musiałem być w miarę ułożony. Wolałbym w drugą stronę. Żeby zacząć od bycia bardziej ułożonym, a potem się rozkręcić i jechać mocniej.  No ale musze się powstrzymywać . To też nie jest tak, że my w tej audiodeskrypcji ni krytykujemy piłkarzy. Krytykujemy, bo jak zagrają słabo, czy jest fatalny strzał to my dosyć śmiało o ty mówimy . Na przykład mecz od dwudziestu minut jest naprawdę kiepski i ciężko się nam na to patrzy. Jesteśmy w stanie to powiedzieć, natomiast nie są to aż tak mocne wywody jak na antenie radia, ale też no zdajemy sobie sprawę , że trochę prof. jest inny, bo wgl grupa weszło wiemy, ze ma duża dawkę luzu, czy na stronie czy w radiu czy też w lidze minus na YT? Natomiast no kanal Plus wymaga czegoś innego i trzeba być trochę bardziej poważnym, nie wiem też czy przy meczu

Ciężko żebym się nabijał jak jest mecz Barcelona-Real z piłkarzy tych drużyn, bo to są już  poważni gracze. Chciaż też im się zdarzają wpadki. Ostatnio mecz w audio… Realu Maddyt z

Przecież tam Benzema dostał od Lucasa podanie i najpierw uderzył z piątego metra głową, bramkarz odbił piłkę przed niego, Benzema trzy metry przed bramką, mając trzy metry trafił w słupek. No piłkarzowi na tym poziomie, jednemu z najlepszych napastników na świcie to się nie powinno zdarzyć, a też się zdarzyło. Na pewno inaczej bym to skomentował w Radiu niż skomentowałem to w audiodeskrypcji chociaż też tam wyraziłem zdziwienie, że facet tak schrzanił, no oczywiście nie użyłem tego słowa, ale ze tak spartaczył dobrą sytuację.

MR: Teraz już tak powoli będziemy zmierzać ku końcu naszej rozmowy. Czy gdybyś jeszcze raz miał przeżyć swoje życie poszedłbyś w kierunku dziennikarki?

KG: Myślę, że tak. Natomiast czasami mam takie poczucie, bo oczywiści wiem że dajemy fajną rozrywkę ludziom i że dużo ludzi dzięki nam się może uśmiechnąć  - spoko bo to są takie czasy, że ten uśmiech jest potrzebny, ale też zastanawiam się czy za dwadzieścia lat nie stwierdzę, że robiłem coś za mało ważnego, że na przykład mogłeś życie przeżyć jako prawnik albo lekarz i wtedy mógłbyś absolutnie rozliczając się i schodząc z tego łez padołu powiedzieć: „Tak, uratowałem trzydzieści istnień ludzkich”.

MR: Mając 65 lat nie będziesz komentował raczej w Weszło FM już meczów.

KG: Wiesz co nie wiem, ale z drugiej strony jakbyś miał sprawność umysłu, jakby ci to sprawiło radość to dlaczego nie. Mi się wydaje, że to jest tak, wiem że nie robimy czegoś szalenie ważnego . natomiast zdaję sobie sprawę że mam bardzo duże szczęście bo robię to co lubię i mi za to płacą, a wikszośś ludzi jednak tak nie ma. Chodzi do pracy, do której jak rano wstaje to jest im słabo i myślą: „O Jezu, znowu zobaczę tego szefa, o Jezu znowu będę siedział przy biurku”. U nas tego nie ma.  I fajne jest też to, że taka praca jest w jakiś sposób nieprzewidywalna. Kążdy mecz jest inny. nawet jeśli to jest fatalny mecz polskiej ligi to jest inny od innego fatalnego meczu polskiej ligi. Nie robisz bardzo często tego samego. Nawet jeśli mam taki tydzień jak teraz, gdzie komentuję dziesięć meczów -ja wiem, że w sobotę i niedzielę będę wyprany – ale nawet jak jest kryzys to sobie to tłumaczę, że nie mam prawa narzekać, bo wciąż robie coś co wielu ludzi marzyłoby o tym, żeby to robić.

MR: To na koniec mamy taką zagadkę dla Ciebie. Co łączy mnie, ciebie i Mateusza?

KG: Odstajace uszy nie… Nienawisć do Barcelony, nie… Bo Mateusz jest za Barceloną. Nie wiem!

MR i MK: Wszyscy nie mamy prawajazdy.

KG: Faktycznie! Nie wpadłem na to, bardziej sportu szukałem. Nie mamy i pewnie wszyscy skończymy nasze zycia bez prawa jazdy.

MR: Jaro Królewski na naszej antenie stwierdził kiedyś, że 5 lat i będzie to możliwe.

KG: Ja myślę, ze mógłbym tylko w jednym przypadku zrobić prawo jazdy – jakbym miał żonę i dwójkę małych dzieci, czy tam partnerkę i ona by mi postawiła weto, że one muszą jakoś dojeżdżać do przedszkola i nie interesują je ją moje fobie samochodowe, i że nie lubię aut. Musiałbym mieć motywację, tak sam z siebie nie chcę.

MR: Pewnie jakbyśmy rzucili sobie wyzwanie, że będziemy rozmawiać całą dobę to dalibyśmy radę, ale czas nie jest z gumy i dalsze rzeczy nas tutaj ścigają. Kamil Gapiński był z nami, dzięki wielkie.

KG: Dziękuję wam bardzo. Zawsze bardzo miło z wami pogadać.